Zawsze krytycznym okiem patrzyłam na zawartość mojej michy, jednak dopiero regularne treningi uzmysłowiły mi, że powinnam się podszkolić, a raczej przypomnieć sobie i uzupełnić wiedzę na temat żywienia.


Wiem, że nic nie wiem?


Machałam hantelkami, skakałam z jakąś domową trenerką i z tyłu głowy coraz częściej formowały się konkretne pytania: czy po treningu siłowym powinnam jeść to samo, co po interwałach? Właściwie to ile powinnam jeść? Cały czas chodzę głodna, a jem co trzy godziny – co robię nie tak? Trenuję 6 razy w tygodniu – czy siódmego powinnam sobie pozwolić na cheat meal? I czy powinnam sięgnąć po suplementy? Podświadomie domyślałam się odpowiedzi na te pytania, jednak czułam, że wiem za mało.

Z taką listą pytań mogłam udać się do wujka Google (e, trzeba odfiltrować wiedzę, nie mam czasu) lub trenera czy lekarza  (e, nie mam czasu). Wtedy w ręce wpadło mi „Żywienie w sporcie – kompletny przewodnik” Anity Bean i już po kilku stronach przekonałam się, że to w tej książce znajdę odpowiedzi na mojej pytania. Co więcej – z obrazkami i czytelnymi rozdziałami. Poczułam się, jakby wróciła na lekcje biologii i ogólniaku. I to było bardzo miłe uczucie.


Najpierw teoria, a potem praktyka


W książce znalazłam nie tylko odpowiedzi – z każdą stroną rozumiałam coraz więcej i z zaciekawieniem brnęłam w kolejne rozdziały. Kompendium rozpoczyna się rozdziałem niezwykle teoretycznym, dla niektórych nudnym, w którym dowiadujemy się, w jaki sposób spożywane posiłki wpływają na wyniki wydolnościowe organizmu. Na kolejnych stronach autorka serwuje nam pigułę wiedzy na temat żywienia przed, w trakcie i po treningu oraz przykładowych produktach, które warto włączyć do diety.

Potem przechodzimy do szczegółowych, ale i przystępnych opisów białek, tłuszczy, cukrów, witamin, mikro- i makroelementów. Możemy określić swoje zapotrzebowanie na poszczególne składniki, kilokalorie i zerknąć do tabel indeksu i ładunku glikemicznego oraz witamin i minerałów. Osobny rozdział Bean poświęciła na gospodarkę wodną organizmu (w tym ciekawe wyjaśnienia wpływu niedoboru płynów czy wpływu alkoholu na organizm aktywnej osoby) i utrzymanie wagi – bez diet cud i głodówek, a racjonalnie się odżywiając. Jak na poważną lekturę przystało i tak przy każdym powołaniu się na teorię czy fakt wskazuje łatwe do zweryfikowania źródło. W książce znajdziemy również przykładowe, codzienne plany żywieniowe na 2500, 3000 i 3500 kcal – nawet do 7 posiłków na dobę. Nie ma żartów – tyle i więcej jedzą sportowcy.

zywienie-w-sporcie-spis-tresci


„Żywienie w sporcie” – dla kogo?


Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej o procesach zachodzących w organizmie, nauczyć się odpowiednio komponować posiłki i zrozumieć wpływ tego, co jesz na to, jakie czynisz postępy w treningu – to pozycja dla Ciebie obowiązkowa. Książka napisana jest prostym (ale nie prostackim!) językiem, ale pamiętaj, że nie jest to poradnik lifestylowy! To zdecydowanie nie jest „jak książka Ewy Chodakowskiej czy Ani Lewandowskiej” (z całym szacunkiem i podziwem dla tych Pań). Jeśli szukasz lekkiego czytadła na wieczór – niestety się rozczarujesz. To kompendium wiedzy w czystej postaci, które na wielu uczelniach jest wykorzystywana w procesie kształcenia dietetyków czy instruktorów.


Warto?


Warto. To książka, do której będziesz wracać. Nie jest to literatura beletrystyczna, a przewodnik, który pozwoli utrzymać formę. Żywienie w sporcie jest świetnie przygotowane graficznie. Układ książki pozwala na szybkie odnalezienie interesującej nas rzeczy bez potrzeby przekopywania się przez całe rozdziały.

Na koniec trochę danych technicznych

Liczba stron: 320
Format: 195 x 235 mm, okładka miękka
Cena: 49 zł (na okładce) – w sieci można dorwać taniej

Gdzie kupić? Salony Empik, allegro.

Skomentuj przez Facebooka!