Szał na wodę kokosową, jak to bywa w przypadku większości „mód”, zapoczątkowały gwiazdy i gwiazdeczki. Poiły się wodą kokosową i fotografowały z młodym owocem kokosa w ręku (najlepiej na tle rajskiej plaży). Peany wygłaszane na cześć wody kokosowej brzmiały dla mnie na tyle nierealnie, że tradycyjnie nie od razu poddałam się kokosowej modzie. Jednak parę miesięcy temu kompletnie przepadłam i oszalałam na punkcie, a to ci niespodzianka, wody kokosowej.

Jak to się stało, że aż tak mi się odmieniło? Wszystkiemu winne są wakacje w Tajlandii, podczas których woda kokosowa wielokrotnie ratowała mnie podczas niemożliwych (ale i przekornie przyjemnych) upałów. Po powrocie do kraju zauważyłam, że w asortymencie marketów pojawiły się młode kokosy. A że brakowało mi smaku wody kokosowej, którą podczas wakacji poiłam się codziennie, to bez większego zastanowienia dorzuciłam do koszyka zakupowego młodego kokosa. I tak już mi zostało. 🙂

To nie jest zniewalający smak, którego nigdy nie zapomnisz

Już na początku zaznaczę, żeby nie było wątpliwości: woda kokosowa nie ma smakuje jak napój bogów. Smakuje… specyficznie. Jest lekko gorzka i jednocześnie słodka. Zalatuje od niej również „czymś zielonym” i orzechami. Do tego, aby się do niej dobrać, będzie Cię czekać nie lada wyzwanie otwarcia młodego kokosa. U mnie sprawdza się rozwiązanie w postaci tasaka i męża, który tym tasakiem potrafi się posługiwać i nie uciąć sobie przy tym palca.

O co chodzi z tą cudowną wodą kokosową?

Najprościej rzec ujmując: o to, że znajdziemy w niej dużo dobra. Przekonałam się o tym już po moim pierwszym razie z młodym kokosem. Woda kokosowa ma postać półprzezroczystego, mętnego płynu i przede wszystkim rewelacyjne gasi pragnienie, nawadnia i daje niezłego kopa energetycznego. To taki naturalny izotonik. Zero chemii, sama natura.

W czym tkwi sekret działania wody kokosowej?

Oczywiście w ciekawym, bogatym składzie, który… w 90% pokrywa się ze składem ludzkiego osocza krwi. Podobno w czasie II wojny światowej w rejonach, w których rosną palmy kokosowe, wodę kokosową przetaczano rannym zamiast krwi.

W wodzie kokosowej znajdziemy witaminę C i witaminy z grupy B (B1, B2, B3, B5, B6). Wysoka zawartość elektrolitów: sodu, magnezu i potasu sprawia, że woda kokosowa jest remedium chociażby na skurcze mięśni. Jakby tego było mało, w wodzie kokosowej znajdziemy pokaźne stado aminokwasów egzogennych (fenyloalanina, histydyna, lizyna, tryptofan) – to między innymi dzięki nim woda kokosowa działa jak izotonik. 100 ml wody kokosowej to jakieś 25 kcal. Można szaleć. 🙂

Kosmetyk i niezastąpiony napój regenerujący dla aktywnych fizycznie

Regularne picie wody kokosowej wyraźnie nawilża ciało. U siebie zmiany zauważyłam jakoś po miesiącu. Sucha skóra na przedramionach i udach (taka moja przypadłość) zyskała elastyczności i wyglądała po prostu na zdrowszą. Kolejna widoczna zmiana zaszła na twarzy, zwłaszcza w sferach problematycznych (nos, czoło). Zmniejszyło się wydzielanie sebum i jednocześnie zniknął problem suchych skórek na czole i brodzie. Po dwóch miesiącach picia wody kokosowej, podczas wieczornego demakijażu twarzy zauważyłam, że buzia ma ładniejszy, bardziej równomierny kolor. Nie jest już szara i zmęczona.

Podobno woda kokosowa działa również świetnie jako tonik do twarzy – nie tylko nawilża, ale przyspiesza gojenie drobnych ranek. Przyznam, że nie próbowałam, ale jest to kuszący kolejny krok przy testowaniu wody kokosowej.

Co mnie niezwykle ucieszyło, woda kokosowa pomogła mi przetrwać powrót do ćwiczeń fizycznych. Na drugi dzień po treningu zakwasy były mniej dotkliwe, a ja miałam więcej energii! Dodatkowo regularne picie wody kokosowej pozwoliło mi uporać się z problemami żołądkowymi, wyraźnie poprawiła się perystaltyka jelit. Wodą kokosową „leczyłam” również swoje szaleństwa jedzeniowe. Pomagała mi przy zakwaszeniu organizmu. Woda kokosowa ma charakter zasadowy, więc nadaje się idealnie jako pierwsza pomoc po grzeszkach z czipsami czy słodyczami w roli głównej.

Woda kokosowa na kaca?

Wydaje się to logiczne, prawda? Woda kokosowa zawiera elektrolity i witaminy, które stawiają na nogi po najlepszej imprezie. Przetestowałam i śmiało mogę napisać, że pomoże Wam na drugi dzień. Woda kokosowa przyspieszy proces wracania do żywych i przede wszystkim intensywnie nawodni organizm. Oczywiście nie pozbędziecie się bólu głowy, cudów nie ma, ale z pewnością dostarczycie organizmowi niezbędnych wartościowych płynów do skuteczniej i nierównej walki z kacem.

Tanio nie jest…

W Tajlandii przyjemność wypicia wody kokosowej i zjedzenia białego, glutowatego miąższu kosztowała mnie jakieś 2 złote. W Polsce jest jednak sporo drożej. Wiadomo – transport tani nie jest, produkt nie jest towarem pierwszej potrzeby, więc można windować ceny.

Młode kokosy pojawiły się w ofercie supermarketów w Polsce już jakiś czas temu. Dostaniemy je w Lidlu, Carrefourze czy Tesco. Za jednego młodego kokosa zapłacimy zwykle około 9-11 złotych. W zależności od wielkości owocu i jego dojrzałości w środku znajdziemy od 300 do nawet 600 ml wody kokosowej. Przy czym jeśli w środku mamy tak mało wody kokosowej, to zapewne kokos dawno ma za sobą okres młodości i zaczął już twardnieć. W skrócie: słaby zakup.

Młody kokos trafia do marketów już obrany (w przeciwnym razie miałby zieloną skórkę). Dlatego też kształtem przypomina stożek. Aby uniknąć kupienia „starego młodego kokosa” szukajcie w pierwszej kolejności egzemplarzy o jednolitym kolorze i bez przebarwień. Jeśli znajdziecie wizualnie idealnego młodego kokosa, koniecznie nim potrząśnijcie – jeśli usłyszycie bulgotanie sugerujące sporą ilość płynu w środku – macie kolejną, pozytywną ocenę świeżości młodego kokosa. Nie ma nic gorszego niż zakup pseudomłodego kokosa, którego nie rozłupiecie nawet tasakiem, bo zdążył już częściowo stwardnieć.

Woda kokosowa w puszce?

Tak też można, aczkolwiek również nie jest to ekonomiczna opcja. Puszkę wody kokosowej możecie kupić średnio za jakieś 7 złotych za 0,33 ml. Producenci obiecują, że taka woda kokosowa nie różni się niczym od tej, którą możemy pić prosto z młodego kokosa. Parę razy piłam wodę Coco Cool i przyznam, że smakowo jednak trochę odbiega od wody kokosowej pozyskanej z młodego kokosa – jest słodsza i gęstsza, mimo że  zgodnie z obietnicami producenta (i składem) nie dosypują do niej kwasu askorbinowego, cukru ani zagęstników.

A może woda kokosowa w proszku?

Jakiś czas temu szukałam tańszej opcji regularnego picia wody kokosowej. Myślałam o jakiejś hurtowni, czymś w tym rodzaju, niestety nic takiego nie znalazłam. Natrafiłam za to na wodę kokosową… w proszku. Ma taką w swoim sklepie internetowym między innymi Ania Lewandowska, znajdziecie ją także po prostu szperając w sieci lub w sklepie ekologicznym. Nie do końca jestem przekonana do sproszkowej wersji wody kokosowej, ale chętnie posłucham wrażeń kogoś, kto taką wodę pije. 🙂 Może jednak warto?

Koniec końców, pozostanę przy tradycyjnym młodym kokosie i okazjonalnych rozczarowaniach, kiedy zabranie go w markecie. To taka moja mała, smaczna, fanaberia. 🙂

P.S. Jeśli mieliście okazję przetestować wodę kokosową w proszku lub z puszki, koniecznie dajcie znać, jak Wasze wrażenia!

Skomentuj przez Facebooka!