Czasem trzeba siebie rozpieścić. I czasem okazuje się, że prezent był tak trafiony, że odmienił pielęgnację, podejście do urody. U mnie w ciągu ostatniego roku pojawiło się 5 produktów, które z czystym sumieniem polecam. Dla siebie, na prezent, na dzień kobiet, czy na jakąkolwiek tam okazję chcecie. Albo i bez okazji. Mowa o mini lodówce na kosmetyki, szczoteczkach sonicznych Foreo, rollerze jadeitowym do twarzy, wielorazowych chusteczkach, patyczkach i wacikach Last Object i dwóch tomach kosmetycznej biblii, czyli „Kosmetologii tom 1 i 2”.

Na pierwszy rzut oka wymienione produkty nie mają ze sobą za wiele wspólnego. Dla mnie łączy je jedno: nie dawałam im większych szans, czasem uważałam za zbędny wydatek lub zbyt drogi gadżet. A każdy, co do jednego, zmieniły moje podejście do dbania o siebie. Znacząco podniosły wygodę i przyniosły wymierne urodowe efekty. Ale po kolei!


Szczoteczki soniczne Foreo – drogie, ale czy potrzebne gadżety?


Mam Lunę mini 3 i Lunę 3 plus. Tę pierwszą włączyłam do swojej pielęgnacji ponad dwa miesiące temu i bardzo polubiłam. Nie wykonuję peelingów mechanicznych ani enzymatycznych – mam dość złuszczania retinolem, witaminą C czy kwasami. Ale Foreo idealnie się wpasowało w mój schemat i raz, dwa razy w tygodniu idzie w ruch w wieczornej pielęgnacji. Bardzo lubię oczyścić nią (i ulubionym żelem z Pharmaceris) twarz, a następnie położyć całonocną maskę. Ostatnio tu sprawdza się koreańska maska Commleaf. Skóra po Foreo jest oczyszczona i wymasowana, gotowa na chłonięcie każdej pielęgnacji jak gąbka. I to dosłownie widać na twarzy – zarówno zaraz po, jak i na drugi dzień.

Bardzo, ale to bardzo do szczotki przekonała mnie możliwość regulacji intensywności pulsacji. Zwyczajnie bałam się, a mam doświadczenia z innymi, sporo tańszymi szczotkami sonicznymi, że po prostu rozryję sobie twarz. Wzięłam opcję do cery wrażliwej i testowałam różną intensywność za pomocą aplikacji. Do 12 poziomu nigdy nie doszłam – nie było takiej potrzeby. Moja zachowawcza 6 czy 8 w zupełności mi wystarczy. Co więcej, bardzo lubię nałożyć na usta miód, włączyć Foreo na minimalne pulsacje i delikatne wmasować. Jeśli tylko fundusze Ci pozwalają – zdecydowanie warto zwrócić oczy w stronę Foreo. Możecie zerknąć do nich na stronę, tam instruują, jaką szczotkę najlepiej wybrać, biorąc pod uwagę typ cery, potrzeby no i budżet.

Co się tyczy drugiej szczoteczki, moja przygoda z Luną 3 plus dopiero się zaczyna, ale jest niezwykle obiecująca. Te złote kuleczki to mikroprądy. Przyjemnie się rozgrzewają i masują skórę. Jeszcze ją troszkę potestuję i wrócę z pełną recenzją, bo to naprawdę ciekawy pomysł pielęgnacyjny.

Ceny:

  • Foreo mini Luna 3: 649 zł, kupicie TUTAJ
  • Foreo Luna 3 plus, do skóry wrażliwej: 1149 zł, kupicie TUTAJ 


Mini lodówka kosmetyczna – wyższy komfort i estetyka


Czy to jest niezbędna rzecz? Absolutnie nie! Ale czy fajna, wygodna? No i to jak! Pojawiła się u mnie z pół roku temu i nie mogę bez niej żyć. Moja to lodówka od Fluff. Chłodzi do 5 stopni, ale ma też opcję grzania – do 30 stopni. Ma też w zestawie wtyczkę samochodową, więc spokojnie może ze mną jechać na wakacje. Najwyżej zamiast kosmetyków, będą tam napoje wyskokowe. Trzymam w niej roller do twarz, zimne okłady, kosmetyki pod oczy, toniki i niektóre sera nawilżające oraz kosmetyki, które sam producent zaleca trzymać w lodówce.

Po co mi mini lodówka kosmetyczna? Głównie dlatego, że miałam dość trzymania kremu pod oczy czy serum między jajkami a wędliną. Gryzło mi się to estetycznie i przyznam – powoli brakowało miejsca w lodówce na trzymanie jedzenia. Z rzeczy praktycznych – niektóre kosmetyki i gadżety po prostu lepiej trzymać w lodówce. Ekstrakty zmniejszają swoją skuteczność powyżej 30 stopni (a jeszcze trochę i lato), a roller, maski czy kremy pod oko działają dużo przyjemniej „na zimno”. Dlatego jeśli tylko masz budżet lub listę prezentów, to myślę, że mini lodówka na kosmetyki będzie świetnym pomysłem.

Cena:

  • mini lodówka Fluff, kolor biały: 299 zł, kupiłam TUTAJ

Wielorazowe płatki kosmetyczne, patyczki i chusteczki LastObject


Od długiego czasu szukałam marki wielorazowych produktów, które będą nie tylko eko, ale i cieszące oko i zmysł dotyku. Codziennie miałam wrażenie, że tonę w odpadach zmieszanych – przez moją pielęgnację. Minimum dziennym było na oko 8 wacików (demakijaż, tonizacja) i 2 patyczki (do makijażu i osuszenia uszu). Byłam na siebie zła. Od tego czasu przetestowałam sporo płatków wielorazowego użytku, ale nadal nie mogłam trafić na te właściwe. Albo szybko robiły się szare, albo nie szło ich domyć mydłem i wodą. Aż w końcu je znalazłam. Wielorazowe płatki kosmetyczne od LastObject. Są wytrzymałe, ładnie zapakowane i łatwo je domyć. Może nie są puchate i mięciutkie, ale te piękne płatki szybko jednak tracą na kształcie i kolorze. Tymczasem LastObject zachowuje kształt, błyskawicznie schnie. Według producenta jeden bawełniany płatek ma wytrzymać ponad 500 prań. Mój męczę od dwóch miesięcy, cały czas ten sam i nie widzę żadnej zmiany w kolorze czy jakości. To samo tyczy się chusteczek i patyczków, które są dla mnie absolutnym odkryciem. Chusteczek używam do OCM i spokojnie zastępują mi muślinowe ściereczki. Sama patyczkami jedynie osuszam uszy, ale zawsze zużyłam ich mnóstwo do demakijażu dolnej powieki czy aplikacji kosmetyków, mieszania itp.

LastObject to dość znana na świecie marka – w Polsce zupełnie jeszcze nieodkryta. W Polsce kupimy w tej chwili wielorazowe patyczki, waciki, chusteczki i woreczki do prania. LastSwab, czyli patyczki do uszu lub poprawek kosmetycznych, wykonane są z tworzywa PP i TPE (nadają się do recyklingu w całości), a etui z bioplastiku (z kukurydzy). Opakowanie LastTissue zawiera 6 chusteczek ze 100% bawełny organicznej. Są mięciutkie i u mnie lądują nie tylko w torebce, ale i jako ściereczki do OCM. No i wspomniane już LastRound: tu w opakowaniu mamy 7 sztuk wacików. Wystarczy zmoczyć i rewelacyjnie zmywają makijaż. Rewelacja!

Ceny:

  • LastRound – komplet 7 wielorazowych wacików z bawełny w eleganckim etui z przetworzonego plastiku wyłowionego z oceanów: 52 zł, kupicie TUTAJ
  • LastTissue – komplet 6 wielorazowych bawełnianych chusteczek w opakowaniu z silikonu medycznego: 77 zł, kupicie TUTAJ
  • LastSwab – wielorazowy patyczek kosmetyczny w biodegradowalnym etui: 39 zł, kupicie TUTAJ

Mam jednak dla Was zniżkę na wszystkie produkty LastObject! Aż 20%, z wyłączeniem produktów będących już w promocji! W koszyku wpiszcie kod: Ela20


Jadeitowy roller do twarzy – przyjemność, masaż i rozluźnienie w jednym


Długo uważałam jadeitowy roller za drogi, śliczny, ale nikomu niepotrzebny gadżet. Absolutnie nie kupuję magicznej mocy jadeitu czy kwarcu, jest mi totalnie obojętne, z którego z tych kamieni jest mój roller. Ale to, na co zwracam uwagę, to żeby zapłacić za faktyczny kamień, a nie jakąś tanią zabawkę, która ni wagą, ni wyglądem nie przypomina, choć podaje się za roller jadeitowy/kwarcowy. Nie lubię, jak mnie robi się w konia i tyle.

A sam roller? Rewelacja! Trzymam go w mojej kosmetycznej lodówce i absolutnie ubóstwiam masować nim wieczorem i ranem twarz. Jeśli masz opuchnięte powieki, nie wyspałaś się / zabalowałaś, taki roller skutecznie ściągnie opuchliznę. Co poza tym? Właściwy masaż twarzy rollerem (kiedyś muszę o tym napisać) relaksuje maksymalnie mięśnie twarzy, które większość z nas ma okrutnie spięte. Często nawet tego nie zauważamy. Spięte mięśnie to szybsze zmarszczki. Jeśli nie masz cery trądzikowej, aktywnych stanów zapalnych, możesz nawet wmasowywać w ten sposób serum czy krem. Tylko trzeba pamiętać o odkażaniu rollera przed i po każdym użyciu. A tak to bajka. Polecam. Ja obecnie używam rollera jadeitowego od Olivia Plum. W komplecie jest z lnianym woreczkiem, dzięki temu mogę go higienicznie spakować i zabrać ze sobą w podróż.

Cena:

  • Roller jadeitowy Olivia Plum z lnianym woreczkiem: 89 zł, kupicie TUTAJ

Kosmetologia tom 1 i tom 2 – czyli wszystko, co chcesz wiedzieć o pielęgnacji twarzy i ciała


Dostałam je na gwiazdkę i tak pochłonęły, że od marca zaczynam studia kosmetologiczne. To nie żart. Te książki pokazały mi, gdzie jest moja prawdziwa pasja i że to właśnie z szeroko pojętą kosmetologią chcą związać swoją przyszłość. Mam 31 lat – ale nigdy nie jest za późno na świadomy wybór.

Każdy z tomów to ponad 600 stron wiedzy z zakresu kosmetologii. Przeczytacie w nich o tym, jak pielęgnować cerę, poznacie zabiegi kosmetologiczne i dermatologiczne, dowiecie się, jak konturować twarz i jak przeprowadzić analizę kolorystyczną. A także poczytacie o chemii kosmetycznej, kompozycjach zapachowych perfum, badaniach i ocenie jakości kosmetyków albo o prawie medycznymi etyce zawodu kosmetologa i wiele, wiele, wiele więcej. Nie są to pozycje dla osób początkujących, ale jeśli chcesz zagłębić się w tematy kosmetyczne i zwyczajnie wiedzieć więcej – jest to pozycja obowiązkowa!

Ceny:

  • Kosmetologia Tom 1: od 170 zł, sprawdź gdzie kupić TUTAJ
  • Kosmetologia Tom 2: od 170 zł, sprawdź, gdzie kupić TUTAJ

I oto moja złota piątka kosmetycznych umilaczy i tytanów pielęgnacji. Bez jakiego gadżetu, książki lub sprzętu nie wyobrażasz sobie swojej pielęgnacji, chociaż początkowo uważałaś go za kompletnie zbędny?


 

Skomentuj przez Facebooka!