Dzisiaj będzie bardzo intymny wpis… Udało mi się popełnić całkiem sporo błędów w pielęgnacji cery. Ba! Część z nich uparcie popełniałam LATAMI. Zwykle nawet nie wiedziałam, że można inaczej. Mimo, że dorastałam już w czasach internetu, to jednak o rzetelną wiedzę na temat kosmetyków było trudno. Nie było tylu publikacji, blogów, materiałów na youtube. Błądziłam, ale każdy z poniższych błędów głęboko doceniam. Gdyby nie one nigdy nie zdobyłabym wiedzy na temat mojej cery, ciała i włosów.

Mam 30 lat. I za sobą setki produktów, technik, pomysłów i gadżetów, które przewinęły się przez moje dłonie. Kosmetyków zaczęłam używać chyba w wieku 12 lat. Oczywiście pomijam środki codziennej czystości, takie jak pasta do zębów czy szampon. Tych oczywiście używam dużo dłużej. Przez 18 lat kosmetycznej przygody byłam ciekawska i niestety niezwykle często – naiwna. Dojście do świadomej pielęgnacji ciała, cery i włosów zajęło mi sporo czasu. Właściwie z czystym sumieniem mogę pisać, że ostatnie 4 lata mogę zaliczyć do pielęgnacyjnie udanych. Już potrafię ocenić stan cery, jej potrzeby, odpowiednio dobrać produkty do ciała i włosów. Oczywiście nadal zdarzają mi się potknięcia i świadome odstępstwa od tego, co u mnie się sprawdza. Głównie podczas testowania nowości kosmetycznych. No ale robię to po to, abyście Wy nie musiały się rozczarować i wydać niepotrzebnie pieniędzy na coś, co nie jest warte złamanej złotówki.

Dajcie mi znać proszę, czy podoba się Wam wpis tego rodzaju. Bo oczywiście poza błędami pielęgnacyjnymi popełniłam MNÓSTWO błędów w makijażu, pielęgnacji włosów i ciała. I chętnie się z Wam nimi podzielę. 🙂


1. Używanie peelingu mechanicznego przy cerze mieszanej i tłustej

Do tej pory pamiętam moje wielkie odkrycie peelingów. Miałam wtedy jakieś 13 lat i byłam absolutnie zachwycona tym, że istnieje w miarę tani sposób na pozbycie się zaskórników, suchych skórek i tego okropnego łojotoku. Miałam cerę wybitnie tłustą, niezbyt duży budżet i zerową wiedzę o właściwej pielęgnacji. Szczęśliwie ominął mnie mocny trądzik, dorwały mnie jednak pojedyncze epizody wulkaniczne. I cała szczęście, bo w czasach gimnazjum bombardowałam cerę peelingami mechanicznymi (o enzymatycznych nie słyszałam!). A potem dziwiłam się, dlaczego z jednego pryszcza zrobiły się dwa, suche skórki zniknęły, a za dwa dni pojawiły się kolejne. I tak dalej…

Dlaczego peelingi mechaniczne mogą szkodzić cerze?

Oczywiście, nie każdemu szkodzą peelingi mechaniczne do twarzy! Jednak jeśli masz cerę mieszaną, tłustą, naczynkową, ostry peeling mechaniczny zaostrzy problemy z cerą. Owszem, złuszczasz cerę, ale jednocześnie roznosisz np. zmiany trądzikowe. Co gorsze, „zszorowanie” pryszcza, mimo iż może wydawać się super pomysłem, tworzy ran. Ta dłużej się babrze i w konsekwencji otrzymasz kolejne wulkany. Przy mojej mieszanej cerze peelingi mechaniczne cudownie nie tylko rozsiewały zmiany skórne, ale także skutecznie zwiększały produkcję sebum. Bo oczywiście używałam niezwykle mocnych zdzieraków. Tylko wtedy czułam, że peeling ma sens.

Z kolei cery naczynkowe po prostu nie lubią tak intensywnych kosmetyków i odpowiadają kolejnymi rozszerzonymi naczynkami. Właścicielki suchych cer intensywnym tarciem naskórka mogą doprowadzić do jeszcze większego, suchego problemu.

Jeśli jednak uwielbiasz peelingi mechaniczne i nie widzisz, aby negatywnie wpływały na cerę, rozważ proszę wybór naturalnych peelingów mechanicznych. Zrezygnuj ze sztucznych peelingów z plastikowymi drobinkami, bo nie służą ani Tobie, ani planecie. Naturalne peeling mechaniczne wcale nie są droższe od „klasycznych”. Zebrałam kilka propozycji takich peelingów TUTAJ.


Zerknij też tutaj: PEELING MECHANICZNY CZY ENZYMATYCZNY? NAJLEPSZE PEELINGI DO TWARZY – MOJA LISTA


2. Żele do mycia twarzy z SLS/SLES

Jak już wspomniałam, jako nastolatka miałam niezwykle tłustą cerę. Błyszczałam się jak latarnia i uważałam, że aby pozbyć się tego problemu muszę używać żeli i toników do twarzy, które mają za zadanie matować cerę i regulować wydzielanie sebum. O sebum i błyszczeniu cery wiedziałam tyle, że wygląda to źle i chcę się tego pozbyć. Używałam produktów bardzo szeroko reklamowanych w telewizji i ogólnodostępnych. Była to oczywiście seria Garnier „Czysta skóra”. Żel zawierał silny detergent (SLS lub SLES), a ja dwa razy dziennie szorowałam nim twarz. Po jakimś czasie w sprzedaży pojawił się żel Garniera z nasadką z plastikowymi kolcami. Byłam absolutnie zachwycona, bo myślałam, że takie codziennie mycie twarzy to świetny peeling (CODZIENNIE!) i oczyszczenie. Uważałam to za najlepszy kosmetyk przez dobry rok. Miałam 14 lat i cerę, która na każdej przerwie w szkole musiała być „odsączana” chusteczką z sebum.


Dlaczego nie powinnaś używać żeli do mycia twarzy z SLS/SLES?

Sodium Lauryl Sulfate (SLS) i Sodium Laureth Sulfate (SLES) to niezwykle silne detergenty myjące. Pozbywają się brudu, świetnie sprawdzają się w popularnych… płynach do mycia naczyń, proszkach do prania czy płynach do mycia podłóg. Są również obecnie w kosmetykach: żelach od prysznic, płynach do kąpieli, piankach do demakijażu czy właśnie żelach do mycia twarzy. Jeśli nie masz wrażliwej, suchej cery lub nie zmagasz się z nadprodukcją sebum, okazjonalne używanie kosmetyków z tymi detergentami nie powinno przynieść szkody. Przy mojej wtedy młodej cerze z nadprodukcją sebum, tak mocne żele oczyszczające (i do tego łącznie z agresywnym tonikiem, o czym dalej) wymywały nie tylko zanieczyszczenia, ale także naruszały płaszcz hydrolipidowy cery. Skóra po umyciu była matowa dosłownie przez chwilę. Potem produkowała jeszcze więcej sebum, a po kilku latach takiej pielęgnacji moje wiecznie tłuste czoło zmieniło się w pustynię…


Przeczytaj więcej: O CO CHODZI Z TYM SLS? SZKODZI CZY JEST BEZPIECZNY?


3. Toniki z alkoholem denaturowanym

Jako nastolatka usłyszałam gdzieś (może znów w reklamie?), że najlepiej stosować kosmetyki z jednej serii. Dokupiłam więc tonik (naprawdę) mocno matujący i to dopiero był hardkor. Tonik miał też zwężać pory. Myślałam, oto rozwiązanie moich problemów. Bęc, tonik wpadł do pielęgnacji dwa razy dziennie (bo wiedziałam, że tonizowanie to obowiązkowy etap, brawo dla mnie, chociaż tyle). Toniki z alkoholem denaturowanym używałam chyba do 17 roku życia. Nie przeszkadzało mi okropne szczypanie. Był nawet okres, w którym robiłam sobie okłady (!!!) z tych toników. Trzymałam tak z 5 minut na nosie i byłam zachwycona, że miałam spokój z sebum na… dwie godziny.


Dlaczego nie powinnaś używać toniku z alkoholem denaturowanym?

Alkohol denaturowany, w składzie produktu znajdziesz go jako Alcohol Denat.,Nie do końca rozumiałam, że sebum w takiej ilości jest odpowiedzią cery na to, że jest maltretowana. Dwa razy dziennie solidnie szorowałam twarz kosmetykami, które oczyszczają i usuwają nie tylko sebum, ale także jakikolwiek płaszcz hydrolipidowy cery. Skóra jest obdzierana z warstwy, która chroni ją przed szkodliwym działaniem środowiska. I jak szalona produkuje jeszcze więcej sebum, żeby przywrócić równowagę. Zamiast tak mocny toników stawiaj na lżejsze, nawilżajace i regenerujące lub sięgnij po absolutne cuda – tonizujące hydrolaty. Więcej o tonikach i hydrolatach przeczytasz TUTAJ.


Więcej na ten temat: TONIK CZY HYDROLAT? CZYM SIĘ RÓŻNIĄ I CO WYBRAĆ?


4. Niedokładny i niewłaściwy demakijaż cery. Lub jego brak…

Na palcach jednej ręki zliczę, ile razy nie zmyłam makijażu przed snem (przez zmęczenie, przez imprezowanie). Szczęśliwie tutaj mam niezłego autopilota i od co najmniej 15 lat nie zasnęłam z makijażem na twarzy. No co innego niedokładny demakijaż! W czasach gimnazjum i liceum byłam wielbicielką czarnej kredki. Nakładałam ją w przesadnej ilości (delikatnie pisząc) na linię wodną i robiłam kocie oko. Używałam mocnego jak na nastoletnią cerę podkładu (znany wszystkim Revlon), korektora (chyba Maybelline) i koniecznie pogrubiającego do granic możliwości tuszu do rzęs. I co działo się wieczorem?

Seans tortur w łazience. Nalewałam na wacik mleczka do demakijażu i tarłam szybciutko oczy i twarz. Oczy oczywiście były czerwone, często płyn szczypał, a jak mimo zużycia 10 wacików nadal miałam brudną twarz. W liceum odkryłam płyn dwufazowy (chyba Ziaji) i włączyłam go do demakijażu. Było lepiej, ale nadal odpowiedzią na czystą twarz było agresywnie tarcie oczu wacikami. Poznałam również płyny micelarne i, a jakże!, długo uważałam, że micele służą do… tonizowania cery.

A potem na twarzy lądował agresywny, wcześniej wspomniany żel do twarzy, następnie równie „łagodny” tonik i jako wisienka na torcie: krem do twarzy. Taki sam cały rok, nawet jak za oknem było -20 stopni (tak, kiedyś zimą było nawet i -30!). Używałam chyba Nivea Soft i wydawał mi się najlepszym produktem. No cóż. Rano budziłam się z czarnymi podkówkami – to niedomyty tusz i ukochana kredka do oczu zaznaczały swoją nieproszoną obecność.


Dlaczego właściwy demakijaż jest tak ważny?

Demakijaż ma pozbyć się z twarzy nie tylko całodziennego makijażu, ale też zanieczyszczeń złapanych w ciągu dnia. Nieoczyszczona cera kumuluje syf i ukazuje w postaci obfitych pryszczy, podskórnych wulkanów, wągrów. Skóra jest poszarzała, sucha lub wręcz przeciwnie: wydziela za dużo sebum. Niewłaściwy demakijaż również szkodzi. I to całkiem poważnie. Pamiętam niezbyt chlubny okres w nastoletnim życiu, w którym miała wiecznie czerwone, suche oczy. Często w kącikach oczu gromadziły się czarne resztki kredki i niewłaściwie aplikowanych cieni do powiek. Tarcie wacikami cery kończyło się podrażnieniami i dość wczesnymi zmarszczkami mimicznymi.

O mocnym żelach i tonikach już wspomniałam, jednak pozwólcie, że zanim przejdziemy do kolejnego błędu, pochylę się jeszcze nad tonizowaniem twarzy. Absolutnie nie pomijajcie tego kroku. Usuwanie makijażu płynem, a następnie oczyszczanie żelem narusza pH cery. Tonik ma za zadanie przywrócić właściwe pH, uspokoić cerę i ułatwić kremowi i serum lepsze wchłanianie. Przywrócić ph mogą jedynie toniki (wybierajcie łagodne!) lub hydrolaty. O tym, jaki produkt wybrać do tonizacji cery, możecie przeczytać TUTAJ.

Płyny micelarne dobrze sprawdzają się w demakijażu, jednak absolutnie nigdy nie używajcie ich zamiast toników. Micele nie przywracają pH i nie mają właściwości nawilżających. Rozpuszczają makijaż i brud. I tyle. Co się tyczy kremów do twarzy, uważam, że jest to temat na osobny wpis. Jednak co jest pewne: nigdy nie używajcie tego samego kremu przez cały rok. Po pierwsze, większość kremów do twarzy zachowuje swoje właściwości od 3 do 6 miesięcy od otwarcia. Po drugie, dużo ważniejsze: krem na odpowiadać potrzebom cery. Te zmieniają się wraz z pogodą za oknem. Podobnie jak nie ubierasz krótkich tiszertów w lutym, zimą powinnaś szukać cięższych, regenerujących kremów, latem lekkich, nawilżających formuł.


Może Cię zainteresować: NAJLEPSZE KREMY NA MROZY I NIEPOGODĘ. PRZEPIS NA DOMOWY KREM NA ZIMĘ


5. Nieużywanie kremów z filtrami przez cały rok

Za małolaty kremy z filtrami słonecznymi gościły na mojej twarzy jedynie latem. I to tylko podczas pobytu na plaży. Oczywiście paćkałam cerę tym samym co ciało. Kremy z wysoką ochroną słoneczną dedykowaną cerze? E, strata kasy – myślałam i tak do 18 roku życia miałam głęboko w nosie kremy ochronne. A potem dodałam jeden do jednego i odkryłam, że ten wysyp przebarwień we wrześniu, suche skórki i tona nowych pieprzyków, piegów to właśnie cena, którą płacę za brak filtrów słonecznych. W okolicach zabierałam się za koślawe pozbywanie się przebarwień. Koślawe, bo eksperymentowałam z kwasami, nie używałam kremów z filtrami i co? I dziwiłam się, dlatego to nie działa!


Dlaczego powinnaś codziennie używać kremu z filtrem przeciwsłonecznym?

Dlatego, że nie chcesz narazić cery na przedwczesne starzenie i nieestetyczne plamy, przebarwienia. Wiem, co piszę, bo miałam ten problem. Stosując kremy z filtrem zmniejszasz też ryzyko raka skóry. Tak, wiem, że kremów z filtrem jest zatrzęsienie i większość z nich nie nadaje się pod makijaż. Na rynku znajdziesz filtry mechaniczne (lżejsze, mniej wyczuwalne na skórze) i mineralne (nie podrażniają i rzadko uczulają). Latem polecam stosować kremy z SPF 50+, w ciągu reszty roku SPF 20-30. Jeśli twój krem na dzień nie zawiera filtrów ochronnych, kremy ochronny nakładaj NA krem na dzień. Po okołu 15 minutach możesz na krem ochronny nakładać makijaż. O filtrach słonecznych stworzę osobny tekst, tymczasem na szybko podrzucam Wam moje ulubione kremy ochronne SPF. Na szybko podrzucam Wam kilka propozycji poniżej.

Moje sprawdzone kremy z filtrami słonecznymi:


Warto przeczytać: OCHRONA SŁONECZNA W PIGUŁCE. 12 NAJLEPSZYCH KREMÓW Z FILTREM CHEMICZNYM, MINERALNYM I MIESZANYM!


6. Wyciskanie pryszczy i wągrów

Która nigdy nie „pozbyła się” nieprzyjaciela używając rozwiązań siłowych, ręka do góry! Za młodu wyciskanie i rozdrapywanie krostek i wągrów wydawało mi się najlepszym, najszybszym no i najtańszym sposobem ich eliminacji. Na krótką metę rzeczywiście tak było. Byłam tu „dość ostrożna”, zawsze maltretowałam twarz oczyszczoną i po zakończonej akcji przemywałam tonikiem, nakładałam specyfik punktowy na pryszcze i byłam z siebie względnie zadowolona. Przez chwilę używałam też swego czasu modnego metalowego przyrządu do wyciskania wągrów. O jak ja byłam naiwna… Gdzieś tak w okolicach 18 roku życia miałam niezły wysyp „kaszki” na czole (grzywka przy tłustej cerze i mojej ówczesnej pielęgnacji – słaby pomysł). Wyciskanie nieprzyjaciół skończyło się wysypem na całej cerze. W międzyczasie podjęłam jeszcze radykalnie kroki i poszłam na manualne oczyszczanie cery. Wróciłam spuchnięta, łaziłam tak dwa dni, potem przez trzy było okej, a następnie była już tylko tragedia. Wtedy trochę zdesperowana odkryłam przez przypadek kwasy i witaminę C w kosmetykach. Wiedziałam o nich niewiele, ale zobaczyłam, że efekty są lepsze i długotrwałe.


Dlaczego nie powinnaś wyciskać pryszczy i wągrów?

Pryszcze i wągry to nic innego jak zapchane brudem pory skórne. Zapchane pory nie mogą pełnić swoich podstawowych funkcji termoregulacji i ochrony. Dlatego ważne jest ich umiejętne oczyszczanie i utrzymywanie w czystości. Skóra na twarzy jest dużo wrażliwsza i cieńsza reszta ciała. Do tego przez większość czasu jest kompletnie odsłonięta (nie przysłaniamy jej ubraniem). Nakładamy na nią kosmetyki pielęgnacyjne i kolorowe. Dla jej właściwej kondycji musimy myć ją dwa razy dziennie: rano i wieczorem, przed snem. Właściwie oczyszczona i pielęgnowana cera będzie miała dużo mniejsze skłonności do zapychanych porów skórnych. Jeśli jednak już wyskoczy pryszcz czy zobaczymy czarne plamki, wągry, wyciskanie ich nie tylko uszkadza skórę, ale także daje jedynie chwilowe rozwiązanie problemu.

Podrażniona cera szybko będzie próbowała nadrobić skutki ataku. Wyciskanie to usuwanie nie tylko brudu, ale także naruszenie płaszcza hydrolipidowego. Te zniszczenia skóra chce naprawić i produkuje więcej sebum. Por skórny, z którego wyciśniecie brud pozostaje „pusty”, rozszerzony, więc niemal natychmiast zacznie gromadzić zanieczyszczenia, chociażby z powietrza lub brudnych rąk (tak, niektóre z nas wyciskają niespodzianki bez zachowania podstawowych zasad higieny). Aby pozbyć się pryszczy i wągrów, musisz podejść do problemu kompleksowo. Tu sprawdzają się kwasy (owocowe, mlekowy, salicylowy), retinol i witamina C. Kuracja kilkutygodniowa w połączeniu z właściwą pielęgnacją da Wam dużo lepsze efekty niż wyciskanie. I nie uszkodzi skóry. Myślę, że dobrym pomysłem będzie opracowanie mojego programu oczyszczania skóry. Co Wy na to?


Temat na czasie: WITAMINA C W KOSMETYKACH. JAK DZIAŁA? NAJLEPSZE KOSMETYKI Z WITAMINĄ C


7. Pomijanie w pielęgnacji szyi, płatków uszu, dekoltu i okolic oczu

Chyba do 20 roku życia miałam głęboko w poważaniu to, jak wygląda mój dekolt, szyja, uszy i okolice oczu. Okej, może nie w nosie, ale zwyczajnie nie robiłam dla nich NIC szczególnego. Na okolice oczu stosowałam te same kremy, co do twarzy. A wtedy w mojej kosmetyczce były to mocno (!) matujące i wysuszające kremy… Dekolt i szyję traktowałam tym, co zwykle lądowało na ciele. Jakieś lekkie balsamy o wątpliwym składzie, zimą ciężkie masła (niespecjalnie naturalne). Szyję i płatki uszu w ogóle pomijałam, przypominając sobie o nich przy aplikacji kremu do opalania na plaży.


Dlaczego musisz pielęgnować szyję, dekolt, płatki uszu i okolice oczu?

Z czasem zaczęłam zauważać, że skóra wokół oczu dziwnie się marszczy (dziwnie, bo w tym wieku tak nie powinna wyglądać). Na dekolcie pojawiła się „kaszka”, a szyja i uszy były dziwnie suche. Oczywiście z lekcji biologii wiedziałam, że zarówno szyja, dekolt, uszy, jak i okolice oczu są obszarami specyficznymi. To dużo wrażliwsze części skóry. Tylko jakoś (o ironio!) nie ogarnęłam, że dodatkowe wysuszanie tych obszarów naprawdę nie pomaga.

Te strefy są niezwykle wrażliwe. Skóra w tym obszarach jest cieńsza, mnie odporna na czynniki zewnętrzne i niewłaściwą pielęgnację. Zawsze pamiętaj o demakijażu nie tylko twarzy, ale właśnie również szyi, uszu, dekoltu. Jeśli używasz kremów nawilżających i lekkich regenerujących, używaj ich także w pielęgnacji dekoltu, szyi i uszu. Jeśli używasz produktów matujących, daruj sobie aplikację ich na wrażliwe obszary. Pod oczy z kolei naprawdę polecam zaopatrzyć się w dedykowany tym okolicom krem. Najlepiej od razu taki, który można stosować pod oczy i na powieki. Dlaczego powinnaś stosować krem pod oczy? O tym przeczytasz TUTAJ. W tym wpisie dokładnie wyjaśniam, po co Ci tak naprawdę krem pod oczy.


Poczytaj o: KREM I SERUM POD OCZY: FANABERIA CZY KONIECZNOŚĆ W KOSMETYCZCE?


8. Niewłaściwa kolejność nakładania kosmetyków do pielęgnacji

Nikt nas tego nie uczy. Mnie również nie nauczyły tego ani lekcje chemii, ani rodzice, ani koleżanki. Wiedzy na temat tego, w jaki sposób i jakiej kolejności aplikować wszystkie kremy, maski, sera, toniki, hydrolaty, kwasy, retinole, witaminy najróżniejsze, czerpałam dopiero po 20 roku życia. Na własną rękę, wypytywałam dermatologów, czytałam artykuły i książki dla kosmetologów i przyszłych lekarzy. Wiecie już, że myliłam przeznaczenie miceli (były to dla mnie toniki). To, czego nie wiecie, to przykładowo faktu mieszania przeze mnie kwasów z retinolem (matko!). Tak, tak przy pierwszych próbach robiłam większość rzeczy po omacku i moja cera zapłaciła za to niezłą cenę (czytaj łuszczyłam się jak jaszczurka).


W jakiej kolejności nakładać kosmetyki do pielęgnacji twarzy?

Macie tutaj szybciutką ściągę. Obiecuję rozszerzyć temat i wszystko wyjaśnić w kolejnej notce, bo temat jest szalenie ciekawy i wart zgłębienia. Generalnie główna zasada jest taka, że aplikujemy kosmetyki od najlżejszych do najcięższych, od tych zawierających w składzie wodę, po takie bezwodne. Kosmetyki nakładamy metodą kanapkową, czyli warstwami. Każdej z tych warstw dajemy się wchłonąć, nie paćkamy kosmetyku kolejnego na poprzedni przed upływem co najmniej kilku minut.

Kolejność nakładania kosmetyków do demakijażu cery:

kosmetyk do demakijażu (mleczko, płyn dwufazowy itp.) -> żel do mycia twarzy / pianka -> opcjonalnie: płyn micelarny -> od czasu do czasu: peeling enzymatyczny / mechaniczny / kwasowy -> tonik normalizujący bądź hydrolat (nie każdy się nadaje, więcej o tym TUTAJ) -> opcjonalnie: maska dobrana do potrzeb cery (po niej raz jeszcze tonizacja)

UWAGA! Stosując OCM (więcej o OCM TUTAJ), po zebraniu olejów ściereczką przechodzimy od razu do użycia hydrolatu / toniku! Pomijamy żel do mycia twarzy!

Rano (zakładam, że śpisz bez makijażu!) oczywiście pomijamy używanie kosmetyków do demakijażu i od razu przechodzimy do żelu / pianki.

Kolejność aplikacji kosmetyków pielęgnacyjnych na dzień:

Te produkty aplikujemy po dokładnym demakijażu, oczyszczeniu i tonizacji cery!

lekkie serum dobrane do potrzeb cery -> krem (na dzień / na noc) -> krem pod oczy i na powieki -> opcjonalnie: olej -> krem z SPF (tylko rano, przed nałożeniem makijażu)

Kolejność nakładania kosmetyków pielęgnacyjnych na noc:

kosmetyki punktowe -> serum -> opcjonalnie: retinol, witamina C (nigdy razem!) -> odżywczy i regenerujący krem na noc -> krem pod oczy i na powieki -> olejek


Warto przeczytać: BALSAM, OLEJE, MASŁA, MLECZKA… CZYM, JAK I PO CO NAWILŻAĆ SKÓRĘ?


9. Kupowanie modnych kosmetyków bez sprawdzenia ich składu

Tę mądrość poznałam najpóźniej dlatego też pojawia się jako ostatnia w zestawieniu. Jestem człowiekiem-promocją, uwielbia obniżki i tak, mam zdecydowanie ZA DUŻO kosmetyków. Za młodu kupowałam tanio, ale niekoniecznie mądrze. Obecnie kupuję kosmetyki głównie średniopółkowe, ale nie stronię o tych selektywnych i absolutnej taniochy. Zasadę mam jedną: skład kosmetyku musi mieć sens i nie szkodzić. Nie jestem ortodoksyjną wyznawczynią kosmetyków wyłącznie naturalnych, ale uważam, że wydawanie pieniędzy na produkty, które nie mają prawa działać jest niepoważne. Produkty, które obiecują cuda, skreślam od razu. Nie ma kremu, który pozbędzie się zmarszczek na dobre – to może tylko medycyna estetyczna (a i to nie na zawsze). Obecnie bardzo dużo czytam nie tylko o konkretnych składnikach, ale także o filozofii marki, dokładnie sprawdzam, co kładę na twarz. Nadal oczywiście zdarzają mi się wpadki, ale zdecydowanie ich skala jest minimalna.

No dobrze, ale co masz zrobić, jeśli po prostu nie wiesz, o co chodzi w tych całych składach? Musisz wiedzieć, że nawet bez chemicznej wiedzy poradzisz sobie bez problemu. Wystarczy, że na telefonie zainstalujesz aplikacje do sprawdzania składu (oznaczone na opakowaniu jako INCI / Ingriedients) lub wkleisz nazwę / skład produkty w sieci.


Strony, na których sprawdzisz składy kosmetyków:

  • http://www.cosdna.com/eng/ingredients.php – wklejasz skład i masz analizę. Po angielsku, ale jest szybciutko.
  • http://www.kosmopedia.org/ – bardziej rozbudowany, polski odpowiednik cosdna. Wpisujemy nazwę składnika lub kosmetyku w wyszukiwarkę i czytamy
  • http://cozakrem.pl/ – fajne analizy kosmetyków i wyszukiwarka idealnego produktu

Aplikacje sprawdzające kosmetyki na telefony:


Dajcie znać, czy podobają Wam się wpisy tego typu! Do następnego!