Jakiś czas temu jedna z Was zapytała, jakimi produktami najlepiej nawilżać ciało. Pytanie z pozoru może wydawać się dziwne, a odpowiedź oczywista. Jednak jeśli głębiej zastanowić się nad problemem, to niewiele z nas świadomie dobiera „nawilżacze”. Półki w drogeriach uginają się od balsamów, lotionów, maseł i za każdym razem mnóstwo z nas dokonuje wyboru nie do końca świadomie.
Przyznajcie, ile z Was ostatnio kupiło balsam tylko i wyłącznie ze względu na ładny zapach? Albo świetne opakowanie? Przez reklamę lub niską cenę? Tymczasem temat nawilżenia (i natłuszczenia) jest na tyle istotny, że muszę i przede wszystkim chcę poruszyć go na blogu.
Czym nawilżać ciało? To zależy…
Od pory roku, warunków środowiskowych i kondycji ciała. Większość z nas w miesiącach ciepłych preferuje kosmetyki lekkie, nie pozostawiające tłustego filmu na skórze. Zimą i jesienią częściej i chętniej robimy sobie domowe spa i na ciałach lądują treściwe, ciężkie i nierzadko tłuste kosmetyki. Intuicyjnie i powierzchownie niby robimy to dobrze, ale…
Skóra: zwierciadło kondycji ciała
Zacznijmy od tego, że skóra, największy organ ciała, pełni szereg funkcji. W tym między innymi ma chronić ciało przed czynnikami zewnętrznymi, utrudniać dostęp szkodliwych substancji. Chroni nas przed zimnem, gorącem, promieniami UV, utratą wilgoci i tak dalej. Na skórze także widać od razu problemy, z którymi zmierza się ciało. Właściwie każda choroba, zaburzenie, infekcja w mniejszym lub większym stopniu są widoczne na skórze.
Skóra składa się z trzech warstw: naskórka, skóry właściwej i tkanki podskórnej. Z punktu widzenia pielęgnacji kosmetykami oczywiście najważniejszy jest naskórek. A ten z kolei składa się z 4 do 5 warstw. Swoją drogą, skuteczne odżywienie wytworów naskórka, czyli paznokci czy włosów nie jest tak łatwe, jak wmawiają nam reklamy. Bo paznokcie i cebulki włosów nie są osadzone w naskórku, a w skórze właściwej (której grubość to do 3 mm). Dlatego tak trudno jest znaleźć produkt, który nałożony na naskórek magicznie przeniknie do skóry właściwej i odżywi włosy od cebulek (to bujda!). Tak samo jest z nawilżaniem skóry (naskórka). Kupiłaś kiedyś produkt, który miał nawilżyć, a tak naprawdę wyparował ze skóry bez najmniejszego efektu? No właśnie.
Nawilżenie skóry nigdy nie działa, jeśli stawiasz tylko na kosmetyki. I nie jest tak, że jak kupisz balsam za 200 złotych, to nawilży on lepiej niż ten za 20 zł. Ważne, co ten balsam będzie mieć w środku. Oraz trzeba działać nie tylko od zewnątrz, ale przede wszystkim od wewnątrz, czyli odpowiednio zbilansowaną dietą.
MOŻE CIE ZAINTERESOWAĆ: Co jeść, aby mieć piękne włosy?
Czy każdy musi nawilżać ciało?
I tu dochodzimy do sedna. Czy jeśli ktoś odżywia się wzorowo (nie znam takiej osoby, serio), to czy powinien dodatkowo nawilżać ciało kosmetykami? Tak. Bo kondycja skóry zależy nie tylko od tego, co jemy i pijemy, ale także od tego, co na nią wpływa, albo raczej co ją atakuje od zewnątrz. A są to ubrania z tkanin blokujących dostęp powietrza, detergenty (chociażby płyn do naczyń), zanieczyszczenie powietrza, klimatyzacja, zanieczyszczone i naszprycowane jedzenie i tak dalej i tak dalej. A! No i oczywiście to, co same kładziemy na twarz. Makijaż, który zamiast upiększać przesusza lub zapycha lub kosmetyki, które zamiast pielęgnować szkodzą skórze! W świecie bez zanieczyszczeń, krainie mlekiem i miodem płynącej, do dobrej kondycji skórze wystarczyłaby odpowiednia dieta i nawodnienie. Przecież gruczoły łojowe w skórze świetnie potrafią sobie poradzić z natłuszczeniem, nawilżeniem i regeneracją.
Kiedyś skóra miała trochę łatwiej. Ale i tak kobiety, jako posiadaczki zdecydowanie „cieńszej” skóry (według badaczy cieńszej o 25% od męskiej) wspomagały się naturalnymi tłuszczami, aby podnieść zdolności regeneracyjne, przeciwzmarszczkowe i samonawilżające skóry. Obecnie codzienne nawilżanie skóry jest koniecznością. Tym bardziej, że w erze chorób autoimmunologicznych problem suchej skóry dotyka naprawdę ogromnej części kobiet (nie tylko w Polsce). Sucha skóra to nie tylko brzydki problem. To upośledzone reakcje obronne skóry, to stany zapalne i szybsze starzenie skóry. No dobrze, to czym możemy sobie pomóc? Dróg jest wiele.
Oleje, masła i olejki do ciała. Czy są dla każdego?
Zacznę od substancji, które są nawilżaczami i natłuszczaczami absolutnymi. Oleje i masła to tłuszcze roślinne, które nie są sztucznie rozcieńczone wodą. A dokładniej, za Biochemią Urody:
„Oleje roślinne to w większości przypadków ciekłe tłuszcze otrzymywane z nasion, owoców, kiełków i innych części roślin. Wyjątek stanowią tzw. oleje twarde o dwoistej naturze, np. olej kokosowy, monoi i palmowy, które w temperaturze pokojowej mają postać stałej masy tłuszczowej. Utwardzane oleje roślinne oraz tłuszcze, które z natury mają twardą, stałą postać nazywane są masłami roślinnymi.”
Tak, jeśli szukasz mocnego nawilżenia i przy okazji natłuszczenia skóry (zimą to koniecznie, chociaż ja sugeruję cały rok!), olej lub masło roślinne będzie tutaj lekiem na całe zło. Są dość dobrze przebadane, składy czytelne i w porównaniu z balsamami czy mleczkami, stosunkowo tanie. Mówię tu nie o cenie „za butelkę”, ale raczej o tym, ile będziesz musiała wydać, aby osiągnąć zamierzony efekt. W idealnym świecie powinnyśmy kupować oleje dostosowane do potrzeb skóry, mieszać je i codziennie, po każdym prysznicu, smarować nimi ciało.
Oleje, które polecam do stosowania samodzielnie lub jako mieszanki:
- olej z awokado – nawilża, odżywia, odbudowuje warstwę lipidową skóry. Ma również działanie przeciwzmarszczkowe.
- olej słonecznikowy – bardzo uniwersalny nawilżacz, świetnie działa solo i przy tym nie kosztuje majątku.
- olej ze słodkich migdałów – świetny dla skóry wrażliwej, suchej i dojrzałej
- olej arganowy – zawodowy nawilżacz, który sprawdzi się także w pielęgnacji skóry wrażliwej jak i trądzikowej. Pomaga w walce z cellulitem.
- olej konopny – miejscowo na wyjątkowo suche obszary skóry, również na skórę podrażnioną i tłustą. Więcej o oleju konopnym możecie przeczytać TUTAJ.
- olej kokosowy – klasyka. Jeden z moich ulubionych olejów wielofunkcyjnych. Polecam jako „balsam” do suchej skóry, zalecam ostrożność przy stosowaniu na twarz, bo cery wyjątkowo wrażliwe może zapychać. Więcej o oleju kokosowym przeczytacie TUTAJ.
Masła roślinne, które polecam do stosowania samodzielnie lub jako mieszanki (również z olejami i olejkami):
- masło shea – klasyk, często baza w balsamach. W naturalnej postaci twarde i „tępe”, wymaga rozgrzania w dłoniach lub zmieszania z olejami roślinnymi. Działa za to zawodowo.
- masło mango – dla odmiany ma dość kremową konsystencję, pięknie pachnie i nawilża tak, że klękajcie narody!
- masło kakaowe – podobnie jak masło shea wymaga ciepłej kąpieli przed aplikacją. W temperaturze pokojowej jest po prostu kamieniem 🙂 Ale pachnie, nawilża, natłuszcza i zmiękcza naskórek tak jak należy.
Masła i oleje możecie stosować solo, w mieszankach lub dodawać kilka kropel olejów do gotowych kremów czy balsamów do ciała. Można też urządzać sobie nawilżające kąpiele i wlewać około 50 ml ulubionego oleju do wanny. Jeśli nie jesteście przekonane do np. oliwy z oliwek (bo nie pachnie jakoś szałowo), możecie wzbogacić mieszankę o olejki eteryczne dobrane do potrzeb skóry. Tylko pamiętajcie, wszystkie olejki eteryczne (niektóre mega mocno, jak np. cynamonowy) wymagają bezwzględnego rozcieńczenia w oleju bazowym.
Olejki eteryczne to aromatyczne i wysoko skoncentrowane esencje roślinne. Powstają w wyniku destylacji z parą wodą danej rośliny. To mieszaniny nawet do kilkuset związków chemicznych, każdy o specyficznym działaniu. Olejki można stosować wyłącznie po rozcieńczeniu (do 1%) z olejami lub alkoholem.
Olejki eteryczne idealne jako dodatek do pielęgnacji ciała:
- olejek lawendowy – poza cudownym zapachem, lawenda przyspiesza gojenie ran, działa bakteriobójczo i… pomaga z zapaleniem zatok.
- olejek miętowy – chłodzi i orzeźwia. Idealny latem lub po treningu. Do tego stymuluje krążenie.
- olejek cytrynowy – poza zapachem, który zwala z nóg, działa antyseptycznie i antyzapalnie.
- olejek z drzewa herbacianego – świetne dla skóry trądzikowej, z bliznami.
- olejek eukaliptusowy – polecam do mieszanki „zimowej” olejów. Rozwala drobnoustroje w drobny mak. I fajnie pachnie.
- olejek z rozmarynu – idealny na problemy skórne, działa podobnie jak olejek z drzewa herbacianego.
- olejek cynamonowy – uwaga, nigdy nie używaj go solo, wymaga rozcieńczenia w innym oleju, np. słonecznikowym. Działa silnie i jest skuteczny, ale nie chcecie podrażnić skóry. Rozgrzewa, jest niezastąpiony zimą, podczas przeziębienia no i w okresie świątecznym. Wszystko wtedy przecież pachnie cynamonem.
Ale nie oszukujmy się, nawet ja nie mam co wieczór czasu na mieszanie tych olejów i często korzystam z gotowych mieszanek lub treściwszych balsamów. I o tym przeczytacie poniżej.
Czym jest balsam i mleczko do ciała?
Podstawą każdego balsamu jest woda, do której dodaje się emulgatory i oleje, a także inne substancje wspomagające. Balsamy zwykle zawierają od 20 do 30% substancji tłuszczowych i dlatego po ich nałożeniu czujemy wyczuwalną miękkość i natychmiastowe nawilżenie skóry. Czasem zdarzą się perły wśród balsamów z olejami jako bazą! Tak jest na przykład w przypadku balsamu IOSSI (pozycja 1 na kolażu) i Cocoa Body Butter od Make Me Bio (5.).
W przypadku mleczka do ciała mówimy o zdecydowanie lżejszej zawartości „tłuszczu” w wodzie. To wersja light balsamu. W mleczkach główną rolę odgrywa woda i substancje pomocnicze (nie oleje), dlatego też ten produkt wchłania się błyskawicznie i niemal nie czuć go na skórze. Działanie nawilżające jest zdecydowanie słabsze niż w balsamie, a na właściwości natłuszczające właściwie nie ma co liczyć. Mleczka są dobrą propozycją latem i wiosną, ale uwaga! Dokładnie czytajcie składy mleczek! Nie trudno się naciąć i kupić mleczko, które jest tak naprawdę wodą z ogromną ilością sztucznych substancji zapachowych i odrobiną nawilżaczy. Główną funkcją mleczka jest nawilżenie, stąd w składzie dobrze, aby były substancje aktywne w postaci lipidów, protein, wyciągów roślinnych i witamin (najczęściej A i E).
Jak kupić dobry balsam i mleczko do ciała?
To naprawdę nie jest łatwe, ale ja wyznaję kilka zasad, dzięki którym zwykle udaje mi się kupić taki balsam i takie mleczko, które rzeczywiście pomogą, a nie będą pieniędzmi wywalonymi w błoto. W pierwszej kolejności szukam balsamów, w których nie ma parafiny, silikonów, parabenów, syntetycznych konserwantów czy ftalanów.
Pewnie część zdziwi ta niedobra parafina, ale już wyjaśniam. Sięgam po balsamy bez niej tylko i wyłącznie ze względu na to, że parafina sama w sobie nie nawilża, a jedynie tworzy warstwę, która zapobiega utracie wody. Tak samo jest z silikonami w balsamach… To daje złudne wrażenie nawilżenia. Tyle i aż tyle. Jeśli kupiłyście balsam i czujecie, że w ogóle nie działa, zerknijcie na skład. Pewnie siedzi tam parafina, silikon lub dwa, a wraz z nimi złudzenie nawilżenia, które utrzymuje się do pierwszego kontaktu ciała z wodą. I nie zrozumcie mnie źle: czasem kupuję kosmetyki z silikonami i parafiną, po prostu jeśli świadomie chcę balsamu z cudownym nawilżeniem, wiem, że nie znajdę tego, jeśli w składzie widnieją te składniki.
Jakich składników szukać w balsamach i mleczkach do ciała?
Bazą naprawdę dobrego balsamu będą oleje i masła roślinne. Ewentualnie mogą wystąpić na 2 lub 3 miejscu w składzie, nie dalej! Jeśli na etykiecie widzicie cudowne napisy „wielka wszechmocna moc oleju jojoba”, zerknijcie na skład. Zwykle w takich przypadkach ten olej jest, ale na szarym końcu składu. Znaczy – nie ma go niemal wcale w tym produkcie! W solidnych produktach znajdziecie w składzie również substancje łagodzące i witaminy. Szukajcie alantoiny, d-panthenolu, witaminy C (pełni też funkcję konserwantu) i E.
Kolejny miłym dodatkiem będą ekstrakty roślinne – z ziół, owoców i kwiatów. Warte uwagi są ekstrakty z lawendy, aloesu, nagietka, hibiskusa. W dobrym składzie znajdą się także naturalne ekstrakty, np. z zielonej herbaty, wosku pszczelego, kawy czy miodu. Częstym gościem na liście INCI jest też gliceryna roślinna, kwas hialuronowy i urea, czyli mocznik – wszystkie te substancje aktywnie, czyli bez picu, nawilżają i dobrze, jeśli są w balsamie.
Balsamy, mleczka, masła i oleje – to polecam!
Jeżeli nadal nie jesteście pewne, co kupić, aby skóra Wam podziękowała… to zerknijcie na poniższą ściągę. Te (i milion więcej, ale nie oszukujmy się, kto by chciał tyle scrollować) produkty przetestowałam na sobie i polecam je z całego serca.
Jakie są Wasze ulubione nawilżacze do ciała? Stosujecie oleje, masła, balsamy a może mleczka? Dajcie znać w komentarzach!
Zdjęcie główne: Rodion Kutsaev
Dziękuję bardzo za ten wpis! Czekałam na niego:) Uważasz, że powinno się mieszać, to jest jeden dzień olejek a drugi balsam, czy nie ma to aż takiego znaczenia? Bardzo lubię masła z Vianka:)
Kochana, uważam, że produkt powinno dostosować się do kondycji skóry a w drugiej kolejności do… humoru, bo wiadomo, czasem chce się nie tylko nawilżać, ale i ładnie pachnieć ;P I to drugie dużo łatwiej osiągnąć balsamami. Jeśli oleje są ci niepotrzebne codziennie, to polecam kupić dobry balsam z solidnym składem, taki, który powali również zapachem. I używać do woli.
A widzisz, to ja jakaś inna jestem, bo dla mnie zapachy prawie nie mają znaczenia:) tzn. nie mam tak, że kupuję jakiś dla zapachu, ale jeśli pachnie okropnie, dusząco, to nie będę używać, ale żeby miało to dla mnie znacznie – nie, mogłyby być bezzapachowe:) chociaż Vianki bardzo mi pod tym względem odpowiadają:)
Odkąd myje ciało żelem sylveco mam bardziej nawilżona skore niż po jakimkolwiek balsamie czy olejku, wiec już nie używam, rewelka
Oby się jak najdłużej utrzymało, bo niestety, ale powierzchowne nawilżanie kosmetykiem, który ma kilkusekundową styczność z ciałem jest po prostu chwilowe. Zgoda, ten żel ma w swoim składzie alatoninę, panthenol i inne substancje łagodząco-nawilżające oraz nie ma w sobie żadnych agresywnych detergentów myjących, jednak nadal – jest tylko żelem pod prysznic. Jeśli bez balsamu czy maseł przetrwasz zimę to daj znać 🙂 Mrozy potrafią zweryfikować naprawdę wiele kosmetyków (lub ich braków).
Dam znac, na razie jeszcze nie grzeje:D
Ale w sumie połowa moich koleżanek nie używa żadnych balsamów i ma się dobrze, czytałam tez wiele artykułów z wypowiedziami dermatologów, ze skóra nie potrzebuje żadnych balsamow. Zobaczę, dam znac.
Chętnie poznam te artykuły, i nazwiska tych dermatologów, bo serio – brzmi to jak teorie antyszczepionkowców. Już w szkole jasno wyjaśniano , jak działa płaszcz hydrolipidowy skóry i jak łatwo go naruszyć . Wystarczy pić za mało wody, chodzić na siłownię, basen lub źle się odżywiać. I wtedy nie sposób „żelem pod prysznic” nawilżyć czegokolwiek. Większość ludzi ma zburzoną gospodarkę wodną organizmu i oczywiście niewiele z tym robi (podobnie można żyć przecież z niedoborem d3,). Skóra potrzebuje nawilżenia i tak, nie potrzebuje „balsamów” – bo większość na rynku do szajs. Ale zdecydowanie potrzebuje mądrego nawilżania, złuszczania i odżywiania. Bez tego da się żyć, tak samo jak można żyć bez makijażu czy fryzjera. 🙂
Tak na szybko to ten, pierwszy który mnie zainteresował: https://www.google.pl/amp/s/globalnews.ca/news/4492864/do-you-need-to-use-moisturizer/amp/
Poza tym dr Sura w komentarzu na YouTube odpisała dziewczynie, ze skóra nie wymaga żadnych balsamów.
Jeszcze w książce skin Coach autorka pisze o tym i na swojej stronie, ze balsamy do ciała wcale nie są konieczne.
Tak po blogach sporo się na to natknęłam i widzę w tym duży sens.
Widzisz, w tym artykule przez ciebie podesłanym jest napisane to, co powiedziałam. Balsamy w większości są o kant pupy i tak, pseudonawilżenia skóra nie potrzebuje. Nie kupuję analogii Pani doktor do natury i jej cyklu odnawiania, bo to, jak obecnie żyjemy nijak się do tego ma i tego nikt nie zmieni. W jej świecie skóra nastawiona na substancje drażniące i zaniedbania nadal będzie się sama nawilżać, co nie jest możliwe. Balsamy to słowo wytrych. Nawilżenie jest potrzebne. Nawet w tym tekście pada stwierdzenie, że nie jest to złe, a złamanie cyklu i odstawienie nawilżenia łatwe nie będzie. Prawda jest taka, że dawno temu ludzie, których na to było stać, myli się oliwą, bo nic tak nie wywala brudu (który w większości jest tłuszczem) jak inny tłuszcz. I wtedy można sobie odstawić nawilżenie, bo całą robotę robi czysta oliwa. Polecam, odstaw ten Vianek (który jednak nie jest najłagodniejszym, czym można być ciało) i dawaj oliwę. 🙂 Gwarantuję skuteczność. Ale etap przejściowy może zrazić. Bo wiesz, ludzie nie potrzebują też szamponów i odżywek, włosy same się oczyszczają. Tylko tutaj na szczęście wszelkie eksperymenty kończą się przy powrocie do normalnego życia. Okazuje się, że samooczyszczanie ciała w czasach takiego bombardowania go toksynami z zewnątrz i wewnątrz po prostu wymaga pomocy. Pada tam bardzo mądre zdanie od niego specjalisty, że ludzie mają tendencję do zbytniego szorowania skóry. I z tym się zgodzę. Większość używa okropnych detergentów do mycia ciała, dlatego potrzebuje dodatkowego, ale dobrego, nie pierwszego z brzegu, nawilżenia. I ponowię: balsamów można nie używać. Można też nie używać kosmetyków do makijażu. Bo te to już są kompletnie zbędne skórze: zaburzają działanie płaszcza hydrolipidowego, wysuszają, przetłuszczają.
Wiele się u mnie zmienilo, pewnie wiek i średnie odżywianie. Ogolnie naturalne kosmetyki mi nie służą, uczulają mocno. Mogę nie używac balsamu i jest ok, ale skóra nie jest przyjemna, jest po prostu sucha. Natomiast olej każden jeden powoduje że mnie swędzi, czy to oliwka, czy cokolwiek innego, na twarzy ujdzie, a nogi szczególnie plus reszta ciałka masakra. Najlepiej mi się sprawdzają silikony i parafina, co jest niezłym zwrotem akcji, jak codziennie używam czegoś naturalnego to mi się wysusza skóra i swędzi, a jak mieszam to jest ok. Teraz to w ogóle kupuje tylko nienaturalne i jestem zadowolona. No i mycie kostka Dove pomogło ostro.
Jeśli sprawdzają Ci się silikony i parafina, to zapewne skóra leci w stronę suchej, odwodnionej i może nawet atopowej. Zerknij sobie na Cerave i Cetaphil, powinnam być ulga.