Zrobiłam coś, co łaziło za mną dobrych kilka lat. Jakiś czas temu zafarbowałam włosy na wściekły róż! I razem ze spełnieniem tego nieco niestandardowego jak na trzydziestolatkę marzenia, przyszły pierwsze problemy. Jak dbać o różowe włosy? Jakie produkty będą odpowiednie, a czego nie używać?


Farbowanie włosów na różowo. U fryzjera i w domu


Różowe włosy to chyba jeden z trudniejszych kolorów do utrzymania. Zwłaszcza, jeśli Twoje bazowe włosy mają ciemny kolor. Ja swój wymarzony odcień soczystej fuksji uzyskałam dopiero u fryzjera. Wcześniej miałam włosy farbowane na blond, z ciemniejszym odrostem, więc taka metamorfoza wymagała dekoloryzacji i dopiero potem nakładania koloru. Tak, dekoloryzacja jest sporym obciążeniem dla włosów. Rozjaśniane kosmki będą uwrażliwione i będą wymagać większych nakładów pielęgnacyjnych. Ale o tym za chwilkę. Zacznijmy od początku.


Jakiej farby użyć do farbowania na różowo


Na włosach mam położoną farbę Matrix So Color Cult Demi w odcieniu Flamenco Fuchsia. Zamiennie stosuję również farbę Matrix So Color Cult direct, również w odcieniu fuksja. Przy opcji pierwszej konieczne jest zastosowanie oksydantu (u mnie 3% wystarczy). Fryzjera odwiedzam co 2, 3 miesiące – aby pozbyć się odrostu (tu znów, miejscowa dekoloryzacja). I tak, moja fryzjerka również stosuje te farby Matrixa.


Jak odświeżyć różowy kolor włosów w domu?


Poza „fryzjerską ręką” sama „dofarbowuję” sobie odcień. Raz na 3-4 tygodnie. Farba prześlicznie się spiera do jasnego różu, takiego wręcz pastelowego i gdyby nie to, że na kosmkach wybija się jednak jeszcze blond (który żółknie), to olałabym te „międzyfarbowania”. Farby, których używam to tak zwane „ton w ton”, czyli koloryzacja, która zmywa się z włosa do 24 myć. W tym czasie musisz pogodzić się z lekko różową wodą podczas mycia włosów 🙂 Będziesz też brudzić ręczniki. ALE co fajne, farba bez najmniejszego śladu spiera się z ubrań, ręczników i całej reszty upaćkanej przy okazji.

Międzyfarbowania robię tą samą farbą, co u fryzjerki, czyli Matrixem w odcieniu fuksji. Czasem wybieram delikatniejsze odświeżenie i sięgam po świetny, różowy toner La Riche Directions w odcieniu Carnation Pink. Opakowanie kryje w sobie jakieś 90 gram tonera i kosztuje około 15 zł. Daje mocny efekt. I muszę spróbować innych odcieni!



Czy polecam inne różowe farby, tańsze drogeryjne?


Nie. Testowałam tańsze i za każdym razem wyłaził mi okrutny odcień, pokrycie było mizerne i widać było mój każdy najmniejszy błąd. Matrixowe So Color Cult to farby, którymi włos ma się opić. Nakładam je standardowo, potem na długości i następnie wmasowuję farbę w całe włosy. Na włosy za łopatki jednorazowo leci jedna farba (z oksydantem 1:1) lub 1,5 tubki (wersja bez oksydantu). I nigdy nie żałowałam mojego nonszalanckiego nakładania farby. Pokryłam wszystkie włosy. Przy innych farbach nie miałam na to szans. A i zmywały się błyskawicznie. Matrix dodatkowo fajnie otula włos, wizualnie po farbowaniu wyglądają jak po solidnej emolientowej masce.


Czy polecam farbowanie na różowo tylko w domu?


Jak masz piękny blond naturalnie to jasne, powinno się raczej udać. Przy fuksji nie musisz za bardzo nawet schładzać. Jeśli jednak nie chcesz fuksji, a swego czasu modny, pastelowy róż – fryzjer tu będzie konieczny dla rewelacyjnego efektu. Ciepłe blondy uzyskają różową poświatę, ale niestety z żółtym pigmentem. Co może przeszkadzać i psuć efekt. Ciemnowłose po nałożeniu ton w ton fuksji Matrixa uzyskają ciekawą, różową poświatę, ale na taki efekt jak u mnie, bez dekoloryzacji, nie ma najmniejszych szans.


Pielęgnacja różowych włosów w domu. Sprawdzone kosmetyki do różowych włosów


Oj, nie jest łatwo! Na rynku absolutnie nie ma produktów dedykowanych różowym włosom. A przy takim kolorze (i każdym innym szalonym), potrzebujesz te włosy nawilżyć, otulić i odbudować. Koloryzacja ton w ton jest nieco mniej inwazyjna, ale nadal – podniszczy każdy włos. Tu nie miej złudzeń.

Kosmetycznie jedynym wybawieniem dedykowanym moim kosmkom jest seria Joanny Ulta Color do włosów blond o różowym odcieniu. Kupiłam do tej pory szampon eliminujący ciepły odcień, odżywkę i ekspresową maskę. Wszystkie trzy produkty bazują na niewielkiej ilości jasnoczerwonego barwnika, który fajnie się sprawdza przy różowych włosach.

Szampon świetnie ochładza kolor i rozprawia się z żółtym odcieniem. Dobrze domywa, ale zawiera siarczany no i jednak lubi lekko wysuszyć włosy. Stosuję go średnio raz na 1,5 tygodnia, nie częściej. Moim faworytem jest jednak 3-minutowa maska koloryzująca. Ma w sobie sporo emolientów. Lżej, ale także skutecznie działa odżywka koloryzująca. Przy takim niecodziennym kolorze włosów, są to produkty obowiązkowe, które pozwalają zachować kolor za niewielkie pieniądze. Z tego co wiem, Joanna ma w swojej ofercie także produkty do włosów niebieskich / zielonych, siwych i czerwonych. No i blondów. Ale o tym wie chyba już każda bywalczyni drogerii.

Z gotowców używam jeszcze łagodnego szamponu i popularnych masek. Obecnie Sante, kupiony w Niemczech, u nas w Rossmannach jest niedostępny, a szkoda. Po Sante przerzucam się na lubiany naturalny szampon od Biolaven. W pielęgnacji poza odżywkami dedykowanymi różowowłosom stosuję klasyczne Kallosy (Protox i Coconut) oraz Garnier Food Banana. Jeśli zależy mi na podbiciu koloru, to do masek dorzucam odrobinę farby Matrix. Działa to wyśmienicie.


Mycie włosów farbowanych. Jak myję różowe włosy?


Przede wszystkim musisz pogodzić się z lekko różową wodą podczas mycia włosów. Tak jak wspomniałam, farba z łatwością schodzi w praniu z ręczników, to nie będzie problem. Problemem za to jest mycie farbowanych włosów. Bo tutaj nie wystarczy walnąć szampon na skalp, poszorować i spłukać. Jasne, możesz tak robić, ale szybko zobaczysz, że od ucha w dół masz niezłe sianko. Ja przy farbowanych włosach stosuję metodę OMO (Odżywka – Mycie – Odżywka) lub OM (Odżywka-Mycie). Moczę włosy na całej długości, następnie nakładam maskę od ucha w dół włosów. Maska sobie siedzi na włosach, w tym czasie ja robię peeling ciała czy co tam mi potrzeba. Po jakiś 3 minutach nakładam tylko i wyłącznie na skalp szampon (albo wcześniej – robię peeling skóry głowy) i myję. Masuję też lekko włosy z nałożoną odżywką i w ten sposób oczyszczam je na długości. Odżywka super rozpuszcza brudki, więc spokojna głowa, umyjesz je dokładnie na długości! Spłukuję wszystko z włosów i albo kończę płukanką octową, albo jeszcze raz nakładam odżywkę, najlepiej humektantowo-emolientową (np. Garnier Food Banana), na długość włosów.

Takie mycie pozwala na dokładne oczyszczenie skóry głowy i jednoczesną ochronę włosów na długości. Bo one naprawdę się aż tak nie brudzą i nie potrzebują masowania i tarcia szamponem. Szampon spłynie na nie podczas spłukiwania i to w zupełności wystarczy. Ta zasada oczywiście nie ma zastosowania do osób, które pracują w przemyśle, górnictwie, pracują w fabrykach bez ochronnych czepów i tak dalej. Ale jak pracujesz 8 godzin w cieplutkim biurze, rozważ mycie OMO / OM. Nie tylko w przypadku włosów farbowanych.



Wcierki, miodowanie, olejowanie – czy to ma sens przy różowych włosach?


To zależy 🙂 Wcierki jak najbardziej nadal stosuję, bo zależy mi na zdrowym wzroście włosów. Polubiłam się z Hajszesz Banfi, przelałam ją tylko do opakowania po Saatvie i nakładam to cudo średnio raz w tygodniu na noc i raz / dwa razy w tygodniu na kilka „dziennych” godzin. Wcierając Banfi w skórę głowy na noc, przy okazji robię też całonocne olejowanie na podkład. Nakładam żel aloesowy Holika Holika lub własnoręcznie zrobiony żel z Aloe Vera, wczesuję podkład i na to nakładam oleje niewnikające, polecane do włosów wysokoporowatych. Sama mam średniopory, ale tu chodzi o właściwości oleju, nie sztywne tabelki.

Oleje niewnikające to między innymi olej lniany, konopny, z pestek winogron, z ogórecznika czy słonecznikowy. Oleje wnikające (np. kokosowy) lub półwnikające (np. ze słodkich migdałów, rzepakowy, awokado) będą wypłukiwać kolor, co w przypadku różowych włosów koloryzowanych ton w ton nie jest najlepszym wyborem. Pierwsze olejowanie robię średnio po tygodniu od nałożenia farby, żeby zminimalizować blaknięcie koloru.

Z miodowania niestety zrezygnowałam. Miód wydobywa z włosów piękne, słoneczne refleksy, a to niestety nie wygląda dobrze na różowych włosach. Humektanty dostarczam teraz używając jako podkładu do olejowania żelu z aloesu, gliceryny lub… cukru.

Dodatkowo po myciu włosów, jeśli czuję taką potrzebę, sięgam po odżywkę w sprayu Gliss Kur Liquid Silk (proteiny: keratyna i jedwab) i całość kończę aplikacją serum na końcówki włosów. Serum emolientowe (także z silikonami, nie boję się ich na końcówkach) stosuję też codziennie na noc. Wiąże włosy w luźny warkocz i delikatnie aplikuję na włosy odrobinę produktu. W ten sposób zabezpieczam je przed urazami mechanicznymi. Obecnie używam pięknie pachnącego serum Czarna Orchidea WS Academy, ale nie pogardzę olejkiem od włosów z Alterry z Rossmanna.


Peeling skóry głowy włosów farbowanych – jak robię?


Peelingi skóry głowy oczywiście nadal robię, średnio raz na 10 dni, bo taką mam potrzebę. Nie sięgam jednak w tym celu po czarne mydło (zasadowe środowisko na farbowanych włosach to zły pomysł). Dobrym, a wręcz rewelacyjnym pomysłem jest peeling z białą glinką (pH około 5). Łączę 2 łyżeczki glinki z 2 łyżeczkami oleju konopnego i taką mieszankę nakładam na skalp. Delikatnie spłukuję wodą, a następnie wjeżdża punkt obowiązkowy po glince, czyli płukanka octowa. To dzięki niej pozbywam się „szorstkich” i matowych po glince włosów. 3 łyżeczki octu jabłkowego wlewam do 700 ml wody, mieszam i tym płuczę włosy. Płukanki octowe nie dość, że nabłyszczają włos, to jeszcze rewelacyjnie tonizują i domykają łuski.

Jeśli nie chce Ci się bawić w kosmetyki DIY, polecam płukankę octową (bez spłukiwania, fajna!) i TEN peeling.


Różowe włosy to jest jednak wyzwanie


Łatwo nie jest, ale uważam, że warto. Pielęgnacja włosów zajmuje mi więcej czasu, ale jest niezbędna, żeby włos dobrze się czuł. Widzę efekty, więc chyba źle nie jest 🙂 Tak czy siak, końcowo tylko napiszę, że dobrze jest ograniczyć stosowanie suchego szamponu i nie przetrzymywały mycia włosów „bo jak będę często myła, to kolor się wypłucze”. Jasne, wypłucze się dość szybko, ale nakładając kilka razy w tygodniu suchy szampon dusisz skórę głowy, przesuszasz ją i w konsekwencji za chwilę będziesz mieć większy problem niż tłuste włosy. Czyli łupież. No. I tym optymistycznym akceptem kończę, jednocześnie pisząc, że różowe włosy to była jednak z najlepszych decyzji urodowych. W żadnym kolorze nie czułam się tak dobrze. Pytanie tylko, ile wytrzymamy: ja i mój portfel.


 

Skomentuj przez Facebooka!