Oglądanie amerykańskich sitcomów weszło mi w krew. Nie mam zbyt dużo czasu, dlatego zazwyczaj sięgam po takie seriale, których jeden odcinek nie przekracza 30 minut. Przy dobrych sitcomach można się nabawić niezłej głupawki. Co zdolniejsze jednostki podobno kończą z bólem mięśni brzucha (szczerze zazdroszczę – załączasz serial i robisz kaloryfer na brzuchu!).
Zawsze krytycznym okiem patrzyłam na zawartość mojej michy, jednak dopiero regularne treningi uzmysłowiły mi, że powinnam się podszkolić, a raczej przypomnieć sobie i uzupełnić wiedzę na temat żywienia.
Dzisiaj szybka i prosta propozycja obiadowa. Uwaga, tytuł treściwy, ale długi.
Mamy wiele dziwnych i potencjalnie nikomu niepotrzebnych świąt. Jest dzień czystego biurka, o którym wszyscy zapominamy (nie, nie jest codziennie), mamy dzień bez stanika, dzień przyjaciela, pomijany dzień mężczyzn (10 marca, drogie Panie!). Ale to 14 lutego od wielu lat wzbudza skrajne emocje – ostatnimi laty chyba nawet większe niż okołoświąteczny szał zakupów w grudniu.
Jeśli regularnie ćwiczysz i interesujesz się zdrowym odżywianiem pewnie wiesz, że po ćwiczeniach powinnaś sięgnąć po porcję białka. Zapewne nie jest też dla ciebie tajemnicą, ile kosztują gotowe, dobrej jakości batoniki proteinowe. Można zbankrutować! No chyba że zrobisz je sama 🙂
Uwielbiam kuchnię azjatycką. Szybko można wyczarować naprawdę smaczne dania. Do tego te połączenia smakowe! Jedną z moich ulubionych potraw jest azjatycka zupa na wywarze wołowym, która komponuje się dobrze chyba każdym warzywem. Nic tylko opróżniać lodówkę! 😛
Po porządnym wycisku mam wilczy apetyt. Jeszcze rok temu po treningu rzuciłabym się na jakiegoś batonika z automatu lub słodki napój. Na szczęście w porę zmądrzałam. A skoro już posiadłam wiedzę tajemną, postaram się wam uchylić rąbka tajemnicy. 🙂
Regularne posiłki są naczelną zasadą, której musisz przestrzegać, jeśli zależy ci na zrzuceniu zbędnych kilogramów, wyrzeźbieniu sylwetki lub zwiększeniu efektów treningów. Nie ma drogi na skróty.
Można się nasłuchać mądrości w tych internetach! 🙂 Postanowiłam zebrać te najciekawsze i jednocześnie robiące najwięcej szumu oraz przynoszące największe szkody dla osób, które starają się być fit. Pora obalić parę mitów.
Łatwo nie było, ale udało mi się wbić w przyjemny rygor dbania o siebie. Musicie wiedzieć, że niestety nie o sam ruch tutaj chodzi, a już nie tym bardziej o same katowanie się na zmianę Mel B / Tiffany / Chodakowską / Hortonem. Ćwiczenia są dobre, ale dużo lepsze efekty uzyskasz włączając w swoją przemianę również zmianę nawyków żywieniowych. Tu chodzi o zmianę podejścia i stylu życia. U mnie zadziałała technika małych kroków. Podrzucam Wam moje sposoby.