Ewa Chodakowska porwała Polki sprzed telewizorów i zachęciła do regularnych ćwiczeń fizycznych. Doktor Ania z kolei sprawiła, że Polki i Polacy zaczęli interesować się tym, co jedzą i czy na pewno chcą na to wydawać grube złotówki. I zrobiła to w takim stylu, że z wrażenia można za nisko opuścić szczękę. Czy to oznacza, że „Smart shopping” to lektura obowiązkowa dla każdego?

Kim jest Doktor Ania?

To chyba najbardziej znana doktor w polskim internecie. Można ją kochać, można nienawidzić, ale z pewnością nie dało się o Doktor Ani nie słyszeć. No chyba, że żyje się pod kamieniem i nie jest się na bieżąco z realnym światem. Doktor Ania, czyli Anna Makowska, jest doktorem nauk farmaceutycznych i studentką dietetyki. Do tego potrafi przekazać wiedzę, na co też ma papier: jest absolwentką pedagogiki.

W sieci szerzy wiedzę na temat dobrych i absolutnie paskudnych produktów od 2015 roku. Jeśli jeszcze nie mieliście okazji zapoznać się z działalnością Doktor Ani, polecam gorąco nadrobić braki: TUTAJ i TUTAJ. Ostrzegam, nie jest to słodkopierdząca doktor-do-rany-przyłóż. Bardziej szczera do bólu i bezpośrednia Pani Doktor, która nawija jak szalona i raczej jeszcze długo nie przejdziecie na internetową emeryturę.

O czym jest „Smart shopping”?

„To nie jest książka o zdrowym odżywianiu” nie jest moim podsumowaniem „Smart shopping”. To pierwsze zdanie, którym wita nas książka. Żeby nie było wątpliwości i rozczarowań. I dobrze, podoba mi się, bo książek o zdrowym odżywaniu przeczytałam mnóstwo. Szukałam czegoś innego i znalazłam.

„Smart shopping” to przewodnik po sklepowych półkach. Nie jest to metafora, która fajnie wygląda w recenzji. Doktor Makowska  podstawia pod nos dość czytelne rozgraniczenia na dobre, średnie i absolutnie paskudne produkty cytując ich składy. Nic tak nie unaocznia tego, co jemy, jak konfrontacja zawartości lodówki i spiżarni po lekturze tej książki.

Pierwsza książka Doktor Ani to próba pomocy zagubionym wśród sklepowych półek i wskazania dobrych wyborów, dzięki którym nie tylko będą zdrowsi, ale niejednokrotnie zaoszczędzą pieniądze. Oczywiście Anna Makowska robi to w swoim, dość unikalnym, stylu. Bo wiecie, w mentalności wielu z nas, „Pani Doktor” to stateczna, wyważona i nieco „święta” encyklopedia wiedzy. Tymczasem Doktor Ania nie dość, że pisze prostym, ale nie prostackim językiem, to jeszcze moralizuje w sposób, który jest bliższy rozmowom dobrych koleżanek niż doktora z pacjentem. I w tym tkwi siła tego… poradnika. W jego bezpośredniości, braku nadęcia i przykładach. Znajdziemy ich tutaj mnóstwo, bo Autorka doskonale wie, że gadać można dużo, ale dopóki teorii nie unaoczni się przykładami, to można tak gadać i niewiele z tego tak naprawdę zostanie w głowach czytelników.

Krótka wycieczka po sklepowych półkach, czyli co znajdziemy w „Smart shopping”

Nie skłamię, jeśli napiszę, że w „Smart shopping” znajdziemy szybki, ale dość treściwy przegląd zawartości półek sklepowych. W książce znajdziemy:

  • część ogólną, w której Doktor Ania tłumaczy, jak żyć, kupować i nie zwariować (bo każde ekstremum jest złe). W części ogólnej znajdziemy dekalog świadomego konsumenta, garść informacji na temat suplementów diety, najczęstsze błędy zakupowe i niezwykle pozytywny rozdział zatytułowany „I tak wszyscy umrzemy” (bez spojlerów, więcej nie napiszę!).
  • część szczegółową, w której znajdziemy analizę tego, co wkładamy do koszyków i jak możemy dokonywać trafnych wyborów produktowych w każdej z opisanych kategorii. Doktor Ania bierze pod lupę (rozdziały w kolejności): warzywa i owoce, ziemniaczki, frytki, czipsy, musy, dżemy, soki, kasze, makarony, ryż, olej palmowy, jaja, ryby, mięso (w tym: surowe, szynki, konserwy, kiełbasy, kabanosy, parówki i inne dramaty, mrożonki, chleb, nabiał (od mleka do śmietany, przez desery mleczne, jogurty, kefiry i maślanki), artykuły seropodobne, pseudowsianki, mleko roślinne, produkty lastminute, zdrową żywność, miód i inne dosładzacze, słodycze, kawę, herbatę i produkty dla dzieci. Uff! Dużo tego!
  • listy zakupowe, czyli praktyczne wskazówki i gotowe listy produktów, które podzielono, nazwijmy to, problemowo. Znajdziemy tutaj listy: moje must have (wybrane przez Autorkę), produkty, które powinny znaleźć się w zamrażarce, lista dla zabieganych mam, lista dla wiecznie próbujących zdrowo się odżywiać, lista dla tych, co nie lubią gotować, dla tych, co lubią chodzić na siłownię i również dla tych, co kochają słodycze. Wydaje się, że Doktor Ania ma sposób na każdego 🙂
  • do tego wstęp, podsumowanie, literatura (warto zajrzeć, jeśli temat zdrowego żywienia mocniej zainteresował)

Kto powinien przeczytać „Smart shopping”?

Każdy, kogo napada refleksja na temat produktów wkładanych do sklepowych koszyków. Wszyscy, którzy chcieliby zacząć jeść lepiej, ale przerażają ich wszystkie mądre książki i dietetycy, których nie są w stanie zrozumieć.

„Smart shopping” wyjaśnia, ale nie leje batem na słabsze decyzje zakupowe. Podczas czytania nie masz wrażenia, że Autorka pozjadała wszystkie rozumy i na siłę próbuje przekonać do jedynego słusznego sposobu odżywiania. Doktor Ania pozostawia duży margines na popełnianie błędów, szukanie swojej drogi do zbalansowanej diety, w której, jasne, od czasu do czasu jest miejsce na grzeszki. Autorka nie podaje przepisu na zdrowe życie, a jedynie prezentuje i opisuje to, co znajdziesz w sklepie. Dowiesz się, co tak naprawdę zawiera twój pachnący, ciemny chelbuś i sam już sobie zdecydujesz, czy nadal chcesz, aby lądował na stole parę razy dziennie. Albo że kawa jest fajna, ale nie każda i może warto sięgnąć po pyszny napój bogów, ale może nieco inny niż zwykle? Możesz też dowiedzieć się, że wiele rzeczy robisz dobrze i otrzymujesz domyślną OKEJKĘ od Doktor Ani (chcę wierzyć, że taką dostałam!). Co przypomina mi o tym, że „Smart shopping”…

To nie jest książka dla każdego

Mimo że posiadam dość sporą wiedzę z zakresu żywienia (nie, nie jestem dietetykiem), „Smart shopping” przeczytałam z zaciekawieniem. Przy wielu rozdziałach miałam jednak poczucie grubego niedosytu. Zaciekawiło mnie dane zagadnienie, Autorka liznęła je pobieżnie i przeszła do kolejnego rozdziału. Ja zostawałam z głodem wiedzy, który akurat super mnie nie bolał. Po prostu sięgnęłam po książki z zakresu dietetyki i żywienia i znalazłam pełniejsze odpowiedzi na nurtujące mnie pytania. Problem zakomunikowany przez Doktor Anię zwyczajnie zmotywował mnie do szperania i poszukiwania odpowiedzi, za co dziękuję. Nadal jednak twierdzę, że…

„Smart shopping” to pozycja przełomowa

Głównie dlatego, że wiedza o tym, co jemy w Polsce jest mizerna. Nie uważam się za znawcę, grzeszy żywieniowe popełniam, jednak cieszę się, że robię je w pełni świadomie. Wiem, że ta książka jest w stanie odmienić patrzenie na żywność setkom tysięcy Rodaków. Bo to pozycja mądra, bez ściemy i do tego napisana tak, że zrozumie ją zarówno nastolatka jak i osoba starsza. Polecam gorąco, wiem, że książkę można dorwać nawet w Biedronce, więc nie ma wymówek, że „się wyprzedało się w Empiku”. To lektury! A potem do kuchni na chipsy z jarmużu. 🙂

Skomentuj przez Facebooka!