Oglądanie amerykańskich sitcomów weszło mi w krew. Nie mam zbyt dużo czasu, dlatego zazwyczaj sięgam po takie seriale, których jeden odcinek nie przekracza 30 minut. Przy dobrych sitcomach można się nabawić niezłej głupawki. Co zdolniejsze jednostki podobno kończą z bólem mięśni brzucha (szczerze zazdroszczę – załączasz serial i robisz kaloryfer na brzuchu!).

W zestawieniu pomijam pozycje oczywiste, które widziała już (niemal) cała Polska (FriendsHow I met your mother, The Big Bang TheoryTwo and a half man). Seriale animowane pozwoliłam zostawić sobie na kiedy indziej.

Zacznę od banału, ale czasem tak trzeba. 🙂 Sitcom to skrót od situation comedy. Jest to rodzaj serialu komediowego, w którym dominuje humor sytuacyjny. W sitcomach często usłyszymy śmiech publiczności w tle. Co ciekawe, kiedyś najczęściej nagrywało się kolejne odcinki z udziałem publiczności, dzisiaj coraz częściej śmiech nagrywa się odtwarzając gotowe odcinki publice lub… włącza się sztuczny śmiech.


No dobrze, skoro już posiedliśmy niezwykle nietajną wiedzę, przejdźmy do moich propozycji sitcomów. Zaczniemy od staruszka, bo od serialu, którego pierwszy odcinek ukazał się w 1982 roku. Mowa oczywiście o:


Cheers, polski tytuł: Zdrówko (11 sezonów, 271 odcinków, 22 minuty każdy)


To jeden z najstarszych amerykańskich sitcomów. To tutaj początek mają kariery wielu aktorów komediowych, między innymi Kelsey’go Grammera, szerszej publiczności znanego z serialu Frasier. Zdrówko opowiada o perypetiach bohaterów pracujących i odwiedzających bostoński bar Cheers. Główne skrzypce gra tutaj Sam Malone, właściciel baru, łamacz kobiecych serc i jednocześnie była gwiazda amerykańskiego baseballu.

Cheers polecam każdemu, kto lubi dobry, stary amerykański humor. Jest niezwykle sprawnie napisany i gołym okiem widać, że stanowił bezpośrednią inspirację dla Przyjaciół czy Frasiera. Ma klimat, o którym nie sposób zapomnieć oraz ikoniczne postacie, których nie sposób nie polubić.


Skoro już padła nazwa powyżej, to nie trudno wykoncypować, który serial pojawi się jako kolejny ej, obejrzyj koniecznie, dobre to jest!:


Frasier (11 sezonów, 263 odcinki, 24 minuty każdy)


Postać tytułowego Frasiera Crane’a swoje początki miała oczywiście we wspomnianym wcześniej Zdrówku. Frasier to serial o rozwiedzionym psychologu, który postanawia wrócić do rodzinnego Seattle i zacząć wszystko od nowa. Frasier zostaje radiowym psychologiem i jak łatwo się domyśleć, to wokół jego pracy będzie toczyła się główna akcja serialu. Frasier mieszka ze swoim ojcem i jego opiekunką, której obecność oczywiście nie pozostaje bez znaczenia dla fabuły serialu. Jakby tego było, obrazku dopełnia brat Frasiera, Niles – psycholog ze sporymi problemami małżeńskimi.

Frasier początkowo ma manierę lekkiego buca, jednak jestem pewna, że zarówno tytułowy bohater, jak i serial dłuuugo będą Was bawić.


Do następnego sitcomu podchodziłam z dużą rezerwą. Jednak już po kilku odcinkach wiedziałam, że dotychczas ukochani Przyjaciele, to tak naprawdę kopia tego serialu:


Seinfeld, polski tytuł: Kroniki Seinfelda (9 sezonów, 173 odcinki, 24 minuty każdy)


Kroniki Seinfelda uważa są za pierwszy nowojorski serial, który zapoczątkował seriale z posiadówami w knajpach w tle. Z koncepcji seinfeldowskiej czerpały takie seriale jak Przyjaciele czy Jak poznałem waszą matkę.

Jerry Seinfeld jest komikiem, któremu przytrafiają się niebywałe przygody. Do tego wszystkiego otacza go grupka wyjątkowo kolorowych osobowości (mniej lub bardziej przypadkowych). Na dłużej mamy okazję poobcować między innymi z byłą dziewczyną Elaine Benes, niezbyt urodziwym i niezbyt bystrym przyjacielem, utrzymującym, że ma włoskie korzenie – Georgem Costanza oraz z Cosmo Kramerem – sympatyczny i nieco stukniętym człowiekiem-zagadką.


Właściwie nie wiem, jak to się stało, że ten serial znalazł się najpierw na mojej liście do obejrzenia, a potem stał się jednym z moich ulubionych. Być może w ogóle na niego spojrzałam, ponieważ główna bohaterka jest grana przez Amy Poehler – świetną aktorkę komediową, a do tego dobrą znajomą jeszcze lepszej aktorki, czyli Tiny Fey? Mam słabość do obu Pań. Dużą. Ogromną. Wielbię nieskończenie ich talent. 🙂


Parks and Recreation (7 sezonów, 125 odcinków, 22 minuty każdy)


Sitcom o pracy w lokalnym urzędzie i to w dziale „rekreacji i zieleni miejskiej”? Że jak, że co? – taka była moja pierwsza reakcja po przeczytaniu opisu serialu na IMDB. Brzmiało niedorzecznie i nudno. Szybko się jednak okazało, że serial jest naprawdę dobrze napisany, a żarty sytuacyjne i gagi postaci są zawodowe. Urzędniczka-kierownik wydziału z misją życiową (w sumie z misjami…) i cała banda mniej lub bardziej nierozgarniętych podwładnych? Prosty scenariusz, ale wykonanie powala na kolana.

Znacie Chrisa Pratta? Znacie, znacie. A wiecie jak zaczynał? Właśnie w tym serialu, jako naczelny i jednocześnie najsłodszy nieogar życiowy.

Parks and Recreation to również legendarna (no, przynajmniej w USA) postać – Ron Swanson – synonim pozornie typowego, ale tak naprawdę błyskotliwego, mrukliwego  naczelnika urzędu. Ron stał się bohaterem memów i to chyba one najpełniej opiszą tę postać.

6cba09bcd4093368ceaee6c368c5fb663d0c18fcda1d03dd54c76949a6603aed


Następna propozycja to jeszcze większy szok. Niskobudżetowy serial z akcją w Nowym Jorku. Jakby tego było mało: z Nowozelandczykami. Myślałam, że nic nie zrozumiem. Zrozumiałam. Było przednio.


Flight of the Conchords (2 sezony, 22 odcinki, 28 minut każdy)


Dwójka nowozelandzkich muzyków opuszcza ojczyznę i udaje się do Nowego Jorku w celu zdobycia sławy, pieniędzy i takich tam. Brzmi dziwnie? A to dopiero początek 🙂 Teraz wyobraźcie sobie, że młodzi artyści mają menadżera zespołu – starego znajomego, również Nowozelandczyka, który na co dzień pracuje w Ambasadzie Nowej Zelandii w Nowym Jorku.

Żeby było jeszcze ciekawiej, serial jest komedią muzyczną: w każdym odcinku usłyszymy kilka przebojów tytułowego Flight of the Conchords. Kliknijcie tutaj, aby posłuchać próbki ich twórczości. Humor z gatunku tych specyficznych (aczkolwiek ja do tej pory namiętnie słucham ich przebojów).


Przy tym serialu śmiałam się do rozpuku. Wiedziałam, że go pokocham, bo na liście „za udział wzięli” była cudowna Tine Fey, która również była autorką scenariusza większości odcinków.


30 rock, polski tytuł: Rockefeller Plaza 30 (7 sezonów, 138 odcinków, 22 minuty każdy)


Zastanawialiście się kiedyś, jak wygląda praca w telewizji, przy powstawaniu popularnego show rozrywkowego a’la Saturday Night Live i jak ciężkie jest życie głównej scenarzystki i szefowej pisarzy? Nie? Ja też nie, ale okazało się, że to całkiem wdzięczny materiał do heheszków przez 7 sezonów. Główne skrzypce w serialu gra Tina Fey (jako Liz Lemon, wspomniana szefowa pisarzy). Codzienne dylematy produkcyjne i kreatywne w telewizji rozwiązywane są w co najmniej oryginalny sposób. W serialu zagrali również Alec Baldwin, Tracy Jordan i masa znanych, drugoplanowych aktorów, na których widok pojawia się myśl „skądś znam tę twarz!”.


Moja miłość do tego serialu była do przewidzenia. Serial promowany jako bezkompromisowy i w 200% nerdowski. Brałam w ciemno.


Community (6 sezonów,  110 odcinków, 22 minuty każdy)


Pierwsze trzy sezony porwały mnie w cudowną geekowską podróż. Serial jest przepełniony odniesieniami do szeroko pojętej popkultury. Niestety po 3 sezonie tematyka okazała się tak niszowa, że najpierw serial ściągnięto z anteny, a potem próbowano wskrzesić pod skrzydłami Yahoo. Mimo ogromnej sympatii do serialu muszę przyznać, że skończyło się to tragicznie. To dobry kejs dla wszystkich, którzy chcą zobaczyć, jak szybko można zabić klimat serialu, który bawił do rozpuku.

Co nie zmienia faktu, że gorąco polecam dać szansę Community. Chociaż przez pierwsze sezony. To naprawdę kawał dobrego scenariusza, nieszablonowe pomysł i właśnie – coś nowego w świecie sitcomów.


Na kolejny serial, jak to zwykle bywa, wpadłam przypadkiem. Spodobały mi się Kroniki Seinfelda, więc szperałam w poszukiwaniu seriali napisanych przez tego samego scenarzystę. I tak trafiłam na:


Curb Your Enthusiasm (9 sezonów, 80 odcinków, 28 minut każdy)


Co się stanie, kiedy sławny, cyniczny i nieznośnie inteligentny amerykański pisarz komediowy postanowi napisać serial o… samym sobie? Ano powstanie Curb Your Enthusiasm – dzieło Larry’ego Davida, twórcy kultowego nowojorskiego sitcomu Seinfeld.

Każdy odcinek to błyskotliwie napisane i zagrane 28 minut z życia pisarza i jego codziennych i niecodziennych sytuacji. Mnóstwo żartów sytuacyjnych, komedii postaci i dobrego, solidnego dziwactwa. Warto, chociaż początkowo trzeba dać sobie trochę czasu, żeby przywyknąć do głównego bohatera, który nie jest ani sympatyczny, ani przystojny, ani nawet rozczulający. Jest po prostu wredny. I szczery.


Jako dziecko byłam ogromną fanką Ostrego dyżuru. Naprawdę. Oglądałam to i Czarodziejkę z Księżyca. Zawsze chciałam zostać albo lekarzem, albo czarodziejką (ani jedno, ani drugie nie wypaliło jakby co). Pozostało mi oglądanie serialu, który podobno reklamowano jako „dwa razy krótszy i dwa razy śmieszniejszy niż Ostry Dyżur. Niezbyt wysoko postawione cele, ale za to realne. Mowa oczywiście o:


Scrubs, polski tytuł: Hoży doktorzy (9 sezonów, 182 odcinki, 22 minuty każdy)


Scrubsy, w Polsce znani jako „Hoży doktorzy” (brr! te nasze tłumaczenia) to sitcom o grupce praktykantów, a z biegiem czasu rezydentów, lekarzy fikcyjnego szpitala Świętego Ducha. Świetna obsada i naprawdę sprawnie napisane postacie pozwoliły na lekki i sympatyczny serial, który jednak nie jest pozbawiony refleksji i głębszych myśli.

Spróbujcie, jeśli jarają Was klimaty okołolekarskie, lubicie, jak dramat czyha za rogiem i akceptujecie czarny humor.


O byciu policjantkom nigdy nie marzyłam, czyli w poniższym serialu próżno doszukiwać się głębokich, niespełnionych pragnień. Sprawdzałam kiedyś „tego faceta, co grał w reklamach Old Spice) i okazało się, że zagrał on również w pewnym serialu. Najpierw się pośmiałam, a potem stwierdziłam, że to nie może być przypadek. I dobrze, bo ten serial to perełka:


Brooklyn Nine-Nine (nadal kręcony, na tę chwilę: 3 sezony, 68 odcinków, 22 minuty każdy)


Niedojrzały, ale i niezwykle utalentowany detektyw Jake Peralta zawsze ma pełne ręce roboty. Szczęśliwie pracuje w departamencie policji w Nowym Jorku, w którym ma do pomocy zawsze ogarniętą koleżankę a.k.a miłość swojego życia Amy Santiago, policyjnego partnera i wiernego przyjaciela Charlesa Boyle’a i wieloletnią przyjaciółkę, uznawaną przez większość za przemądrzałą rudą bułę, Ginę Linetti. Gdzie ten „facet z reklamy Old Spice”? Terry Crews gra w Brooklyn Nine-Nine Terry’ego Jeffordsa – sierżanta i przełożonego głównego bohatera. Jest wesoło, lub jak to mówią znający się na rzeczy: grubo.


Lubie wino. Bardzo lubię wino. Tak bardzo, że jak dowiedziałam się, że powstał serial, w którym wino pełni ważną rolę, nie zastanawiałam się – zaczęłam oglądać.  Przy okazji okazało się, że w serialu gra znana chyba wszystkim aktorka.  To było dla mnie wystarczającą rekomendacją, aby rozpocząć moją przygodę z:


Cougar Town  (6 sezonów, 102 odcinki, 22 minuty każdy)


Chyba większość z widzów była pewna, że każdego z Przyjaciół czeka świetlana przyszłość w kinie i telewizji. Tak się nie stało. Courtney Cox (z Przyjaciół znana jako Monika), jednak podjęła całkiem udaną próbę przypomnienia o sobie nieco szerszej publiczności i została bohaterką, producentem i miejscami również scenarzystą serialu Cougar Town. W Polsce serial jest znany po jakże niezabawną i nieadekwatną nazwą Miasto kocic. 

Cougar Town to serial o czterdziestoletniej rozwódce, Jules Cobb, która najprościej rzecz ujmując szuka szczęścia. I to szczęście znajduje, chociaż jak to zwykle bywa, grymasi przeokropnie i wiecznie coś jej nie pasuje. 🙂 Często Jules i jej paczka wiernych przyjaciół (bo oczywiście takową ma) piją wino, którego konsumpcja urasta w serialu do rytuału. Fani czerwonego wina będą zachwyceni. Oczywiście poza winem serial dostarcza również głupawych żartów. W końcu mimo wszystko jest to serial komediowy, a nie spotkanie AA.


Znacie powyższe propozycje? Co o nich sądzicie? A może znacie inne sit-comy, które zasługują na uwagę? 🙂 Dajcie znać w komentarzach! 🙂

Skomentuj przez Facebooka!