W lipcu 2024 roku opublikowane badanie, w którym wykryto w sumie 16 metali ciężkich w tamponach 14 producentów. Wykryto między innymi ołów, który według badaczy osiągnął wysokie poziomy w badanych tamponach.
Panika, którą nakręciły media tradycyjne i social media w mojej ocenie wymknęła się spod kontroli. Dlatego po rozmowach ze znanymi mi chemikami i toksykologami, postaram się przybliżyć problem, jaki jest z tym badaniem.
Metodologii badania nie sposób przełożyć na warunki panujące w ludzkim ciele
W badaniu każdy z 16 tamponów poddano działaniu 70% kwasu azotowego (pH 1,7) w temperaturze 180 F (82,2 st. C). A następnie oznaczono stężenia metali. Nie są to warunki panujące w ludzkiej pochwie, w której temperatura wynosi około 37 st. C, a pH waha się w okolicach 4,5. Nie sposób więc ocenić, czy w pochwie tampon też wydziela takie stężenia metali.
Sama obecność danej substancji nie powoduje, że jest ona toksyczna dla człowieka. Nie wiemy, czy jest w stanie ona przenikać przez błony śluzowe, czy dostaje się do krwiobiegu.
Co więcej, przykładowo wyzwaniem dla producentów leków jest takie opracowanie leków, aby np. globulka dopochwowa, zanim zostanie usunięta z miejsca podania, uwolniła odpowiednie stężenie substancji leczniczej. Bo jednym z zadań śluzu jest również usuwanie substancji i ciał obcych. Jeśli zatem leki specjalnie projektowane, aby doprowadzić do wchłonięcia przez błony pochwy, muszą być specjalnie w tym celu opracowane, to pomyśl, jak trudne może to być dla ciała stałego, które opracowano, aby pochłaniać krew, a nie uwalniać substancje.
Niebezpiecznie wysokie stężenie ołowiu w tamponach. Czy na pewno?
Skąd w ogóle ołów w tamponach? Głównym jego źródłem może być… bawełna, z której jest wykonana większość z nich (także te BIO / eko). Ołów obecny jest w glebie, bez problemu przenikać może do bawełny rosnącej na danej plantacji i tym sposobem trafić do gotowego produktu, Tyczy się to nie tylko tamponów, ale i innych rzeczy wykonanych z bawełny: ubrań, także bielizny, akcesoriów, tekstyliów.
Nie oznacza to jednak, że sama obecność ołowiu w tamponach oznacza, że masz je wyrzucić i przerzucić się na „bezpieczniejsze” opcje. Bo okazuje się, że w porównaniu z innymi źródłami ekspozycji na ołów, ten ewentualnie znajdujący się w tamponach to… marginalny problem.
Wpływ ołowiu na zdrowie
Tak, ołów, jak i inne metale ciężkie są szkodliwe dla człowieka, mogą kumulować się w organizmie latami. Ołów działa toksycznie na centralny układ nerwowy i jest szczególnie niebezpieczny dla małych dzieci, u których mózg dopiero się rozwija. Ołów może negatywnie wpływać także na układ sercowo-naczyniowy.
Jednak według danych Unii Europejskiej największą ekspozycję na ołów mamy z… żywności, a konkretnie: zbóż i produktów zbożowych, warzyw (zwłaszcza liściastych i ziemniaków) oraz wody z kranu. Do grupy narażonej na zwiększoną ekspozycję na ołów należą także konsumenci dziczyzny.
W ostatnich latach zwiększała się ekspozycja na metale ciężkie, dlatego też w Unii Europejskiej w 2023 roku przedstawiono nowe limity dla najwyższych dopuszczalnych poziomów zanieczyszczeń w żywności. W tym właśnie ołowiu, ale też i innych metali.
Ile tego ołowiu jest w tamponach?
Trzeba zauważyć, że np. dopuszczalne, uznawane za bezpieczne stężenie ołowiu w suplementach diety (które Polacy łykają na potęgę) to aż 3,0 mg/kg. W tamponach wykryto średnio 120 nanogramów ołowiu na gram. To ile będzie w kilogramie tamponów tego ołowiu? Ano, 0,12 mg/kg ołowiu. Kilogram tamponów to około… 500 sztuk tamponów (jeden waży średnio 2 gramy). Nie muszę chyba zaznaczać, że: tampony nie są używane codziennie, średnio są cięższe niż przeciętna tabletka suplementu (moje jak się okazują ważą między 0,5 a 1,5g) i przede wszystkim nie są projektowane po to, aby zostały zjedzone i przedostały się do krwiobiegu.
Więc czemu bardziej boisz się ołowiu w tamponach niż w przyjmowanych suplementach? Podobnie jak w przypadku tamponów, ten ołów może w nich być. Ale nie musi.
Ołów w ubraniach i wodzie
Dużo większe ryzyko nadmiernej ekspozycji na ołów mamy codziennie z żywności, wody i chociażby… tekstyliów. I o ile te produkowane na rynku europejskim muszą przestrzegać dopuszczalnych limitów ołowiu, o tyle te zza granicy już są dużo trudniejsze do skontrolowania. Zwłaszcza, jeśli kupujesz ciuchy, akcesoria domowe z niewiadomego źródła, np. Shein czy Aliexpress. Limity ołowiu w tekstyliach wynoszą 1 mg/kg (w ubraniach dla dzieci 0,2 mg/kg) – do tekstyliów zaliczamy nie tylko ubrania, ale także tekstylia domowe, np. koce, zasłony, pościel itp.
Co się zaś tyczy limitów ołowiu w wodzie... Obecnie w Unii Europejskiej maksymalne dopuszczalne stężenie ołowiu w wodzie z kranu to 10 μg/l (od 2036 limit ten będzie zmniejszony do 5 μg/l). Czyli obecnie w codziennie pitej wodzie, używanej do kąpieli, gotowania możemy mieć ekspozycję średnio 0.01 mg/l. Zważywszy na to, że wody używamy do wielu rzeczy (i zdecydowanie częściej niż tamponów) oraz wiemy, że nie ma problemu z dostaniem się do krwiobiegu, ekspozycja na ołów z wody jest zdecydowanie poważniejsza niż z tamponów.
Minimalizacja metali ciężkich w życiu
Nie oznacza to jednak, że ołów i inne metale ciężkie w tamponach można bagatelizować. Sugeruję jednak zachować zdrowy rozsądek i zamiast wyrzucać tampony, przyjrzeć się swojej codziennej ekspozycji na ołów z innych, dużo poważniejszych źródeł. Faktem jest, że powinniśmy dążyć do minimalizacji stężenia ołowiu i innych metali ciężkich we WSZYSTKICH otaczających nas produktach. Czy to żywności, tekstyliach, urządzeniach, czy środowisku.