Słodycze mamy na wyciągnięcie ręki. Kto z nas nie lubi poratować się batonem (bo na obiad nie mam czasu) lub w leniwe niedzielne popołudnie skubnąć nieco serniczka z marketowego stoiska (bo szybciej jest kupić niż zrobić). Jednak prawda na temat większości lubianych przez nas „szybkich” słodkości jest okrutna.

Kiedyś szczytem „słodyczy’ była zwyczajna gorzka czekolada, migdały, domowe lody czy owoce. Teraz mamy tysiące producentów, którzy próbują sprostać rosnącym wymaganiom. Chcemy, aby było (obrzydliwie) słodko i tanio, więc zaradni przedsiębiorcy dosypują tony cukru, słodzików i innych wynalazków do produktów. Nasz smak został stępiony przez śmieciowe jedzenie: to dlatego subtelne smaki, łagodne dania wolimy zastąpić porządnym i solidnie przyprawionym glutaminianem sodu hot-dogiem czy sałatką z super sosem (aaa! czytałaś kiedyś skład takiego sosu?).


Mam ochotę na coś słodkiego


Po słodycze sięgamy z wielu powodów. Głównym z nich jest spadek poziomu cukru we krwi, co objawia się zmęczeniem, sennością, ogólnym osłabieniem, bólem głowy. Zastrzyk energii po „bombie z cukru” to także powód, dla którego jemy słodycze, kiedy mamy „gorszy dzień”, jesteśmy przygnębione. Szukamy wtedy pocieszenia w słoiku nutelli. Słodycze zawierają cukry proste, które są szybko trawione i wchłaniane do krwi. Poziom cukru (glukozy) po spożyciu czegoś słodkiego gwałtownie wzrasta i dodaje nam energii. Glukoza z kolei napędza produkcję serotoniny, czyli hormonu szczęścia. A serotonina sprawnie i szybko uśmierza ból i wprawia w dobry nastój. Dodatkowo glukoza podwaja produkcję białek, które są ulubionym pożywieniem dla mózgu. Dlatego też po spożyciu słodyczy rośnie nasze sprawność umysłowa. To z tego powodu studentom podczas sesji dobrze robi (poza litrami kawy) tabliczka dobrej czekolady.

Cukier stymuluje wydzielanie endorfin – to za nimi tak tęskni nasz mózg. I podświadomie wysyła sygnał: zdobądź je szybko, bo jest mi smutno! A najszybciej wyprodukujemy je wsuwając właśnie „coś słodkiego”. Musimy jednak pamiętać, że wzrost poziomu cukru we krwi po spożyciu słodyczy jest krótkotrwały. Dlatego też zjedzenie batonika nie może zastąpić nam posiłku. Podobnie, z tym że bez efektu „plus dwa centymetry na miesiąc w talii” działają ćwiczenia. Jednak tutaj efekty pojawia się po zakończonych ćwiczeniach, a w dodatku trzeba się ruszyć sprzed telewizora 🙂


 I słodko i zdrowo (no i tanio!)


Napiszę krótko: kupowanie batoników to jak kupowanie bomby cukru, która przyniesie nam więcej szkody niż korzyści. Do tego popularne batony to wydatek około 2 do 4 złotych za sztukę. Zjesz w biegu trochę cukru, będziesz szczęśliwsza i pełna energii, jednak nie zaspokoisz głodu. Co więcej, taki batonik stanie się jedynym z twoim posiłków w ciągu dnia. Posiłkiem bezwartościowym. Czy nie lepiej byłoby połączyć przyjemne z pożytecznym?

Proponuję Ci mały eksperyment. Przez miesiąc nie kupuj słodyczy, których skład jest dłuższy niż 3 składniki 🙂 Tutaj masz szybką ściągę:

Lista słodyczy do zadań specjalnych, które zawsze powinnaś mieć w pogotowiu (w domu, w pracy – najlepiej w torebce):

  • owoce – zarówno świeże jak i te suszone. Kup suszoną żurawinę, śliwki, morele, banany czy jabłka i stwórz z nich zestawy do podjadania w pracy czy podczas nauki. Świeże owoce wymagają nieco więcej zachodu, ale polecam szybkie sałatki owocowe lub po prostu posiekane owoce, które zamkniesz w szczelnym opakowaniu i wrzucisz do torebki. Jeśli nie przemawia do ciebie ten sposób – kupuj owoce, które wystarczy jedynie umyć, chociażby: maliny, truskawki, winogrona, borówki, porzeczki. Dobrym rozwiązaniem jest kupowanie owoców w sezonie i mrożenie na gorsze czasy (czytaj: zimę). 🙂 Jeśli nie masz takich zapasów (lub zamrażarki) kupuj mrożonki. To nieprawda, że mrożone owoce są gorsze od świeżych. O tym jednak napiszę w jednym z kolejnych postów. Szczęśliwe posiadaczki blendera zapraszam do szaleńczych eksperymentów: wrzucaj dowolne owoce i miksuj – nie dodawać cukru! Za słodkie – dorzuć trochę kwaśnych owoców, za kwaśne – wrzuć coś słodkiego. To świetna zabawa i zaręczam, że po takim koktajlu zapomnisz o miłości do batoników. Bo to jest o wiele smaczniejsze!
  • orzechy włoskie, nerkowca, migdały – chrupadła, które podobnie jak suszone owoce zawsze mam pod ręką. Szczególnie dobrze sprawują się w pracy lub podczas nauki. Migdały i orzechy świetnie wpływają na pamięć i koncentrację oraz dobrze działają na włosy i paznokcie. Duża zawartość magnezu w migdałach również pozostaje ich bezsprzecznym plusem. I w ten sposób już wiesz, co zjesz na drugie śniadanie. Zaparz sobie kawę i wypij ją chrupiąc garść migdałów i orzechów.
  • gorzka czekolada – szukaj takiej, w której składzie znajdziesz minimum 64% kakao. Im więcej, tym lepiej. Taka czekolada jest bardziej sycącą i skutecznie walczy z zachcianką na słodkie. Gorzka czekolada dostarcza nam cukrów, ale też dużej ilości magnezu i witamin. Jeśli czujesz się osłabiona, przemęczona i potrzebujesz szybkiego kopa – miej pod ręką tabliczkę czekoladę. Stawia na nogi zwłaszcza jeśli połączysz ją z migdałami. Więcej o czekoladzie przeczytasz TUTAJ.
  • miód – z powodzeniem zastąpi biały cukier. Miodem możesz wzbogacić śniadaniową owsiankę lub słodzić herbatę czy kawę. Pamiętaj tylko, aby kupować miód, który nie jest dosładzany (zerknij na skład! producenci bezczelnie dosypują zwykły cukier, glukozę czy skrobię). Miód zdecydowanie zasługuje na osobną notkę. I z pewnością niebawem taką napiszę.

Jeśli po przeczytaniu tego postu nadal masz ochotę machnąć ręką i powiedzieć: „wszystko jest dla ludzi, zasługuję na odrobinę przyjemności” to znaczy, że… jesteś normalna. Owszem, zasługujesz, dlatego też nie piszę „wywal słodycze, bo będziesz gruba”. Będziesz, jeśli wysoko przetworzone słodkości na stałe zagoszczą w twoim menu. Postaw na proste produkty – miód, owoce, orzechy. Szkopuł w tym, aby nie przepłacać i wypełnić swoją kuchnię dobrymi słodyczami, które nie tylko spełnią rolę naganiacza endorfin, ale też dorzucą bonus z postaci witamin i minerałów. Taki win-win jest najlepszy, prawda? 🙂

P.S. Jeśli masz ochotę na bardziej zaawansowane zdrowe słodkości – śledź bloga. Jesień inspiruje mnie nie tylko do intensywniejszych ćwiczeń, ale też do pichcenia pyszności. Z pewnością podzielę się z Wami sprawdzonymi przepisami.

Skomentuj przez Facebooka!