Latem stawiam na minimalizm w makijażu i pielęgnacji. Szczęśliwie lipiec przyniósł kilka kosmetyków, które idealnie spełniają się w minimalistycznej idei. Z pewnością szybko się z nimi nie rozstanę (no dobra, jak się skończą, to wyrzucę i kupię ponownie :)). Poznajcie hydrolat z aloesu, olej macadamia, niezwykle przyjemny koncentrat z witaminą C, hydrolipidowy ochronny krem do twarzy SPF 50, niezawodną bazę pod makijaż SPF 20 i… tusz do rzęs z mega wygodną szczoteczką.

NaturalME Hydrolat Aloes

Przyznam, że to moja pierwsza styczność z marką NaturalME. Wcześniej o niej nie słyszałam i… trochę żałuję! To naturalne, organiczne, polskie kosmetyki. Hydrolat z aloesu kupiłam jako pierwszy i jest on wart każdej złotówki (a kosztuje naprawdę niewiele!). To niezwykle przyjemna mgiełka, która skutecznie łagodzi podrażnienia i regeneruje skórę. Radzi sobie wyśmienicie podczas upałów. Widzę, że moja cera jest lepiej nawilżona, a podrażnienia spowodowane zapominalstwem (pojechała na weekend, zapomniała kremu z filtrem…) znikają niezwykle szybko. Hydrolat stosuję podczas porannego oczyszczania twarzy, w ciągu dnia, jeśli wystawiam twarz i ciało na słońce oraz wieczorem, przed snem. Sprawdza się jako szybka pomoc po nadmiernej ekspozycji na słońce oraz jako mgiełka do włosów zniszczonych i… skóry głowy. Łagodzi podrażniony skalp i nawilża włosy (nie, nie przetłuszcza!).

  • Cena: ok. 22 zł
  • Pojemność: 125 ml
  • Gdzie kupić: Superpfarm (ostatnio widziałam w promocji za jakieś 15 zł!) i internet

Lirene hydrolipidowy ochronny krem do twarzy SPF 50 UVA/UVB

Mój ulubieniec wśród kremów z wysokim filtrem. Jest lekki, nie zapycha, nie uczula, nie bieli i co najważniejsze: działa. Skutecznie chroni przed słońcem i tym samym zapobiega kolejnym przebarwieniom na mojej skórze. To dla mnie bardzo ważne, bo niestety, ale każde lato oznacza dla mnie kolejne piegi i pieprzyki. Na duże brawa zasługuje też wydajność kremu, higieniczne opakowanie i szybka wchłanialność. Co więcej, to krem, który idealnie sprawdzi się podczas kuracji kwasami. I z tego powodu po lecie mam zamiar kupić drugą tubkę.

Niestety nie sposób używać go jednocześnie z bazą pod podkład czy kremem nawilżającym – po prostu nie do końca dogaduje się z innymi produktami. Stosuję go solo lub pod krem BB. Wtedy działa bez zarzutów. 🙂

  • Cena: ok. 25 zł (mega tani!)
  • Pojemność: 40 ml
  • Gdzie kupić: drogerie, apteki

MaxFactor Face Finity All Day Primer SPF 20

Cieszę się, że podczas wielkich promocji w Rossmannie zdecydowałam się na ten primer. Generalnie jest tak, że moja cera lubi się z marką Max Factor. Naprawdę nie jestem w stanie wskazać produktu, który zrobiłby mi krzywdę. Podobnie, a nawet jeszcze lepiej, jest z tą bazą pod makijaż. Ma białą, niezwykle lekką konsystencję i przydatny dozownik z pompką. Skutecznie matuje i ujednolica cerę. Nie bieli i nie zapycha porów. W sieci znajdziecie zarzuty, że „klei się”, co według mnie wynika zwyczajnie z niewłaściwego nakładania primera. Przede wszystkim nakładanie go na nie do końca wchłonięty krem nawilżający spowoduje właśnie takie „klejące” sensacje. Wystarczy odczekać i wszystko będzie dobrze „przyklepane” tym primerem. Baza bardzo dobrze współgra z podkładami, zarówno tanim Bellem jak i ciężkim Estee Lauder. Ja najczęściej ograniczam stosowanie bazy do strefy T, bo to w tych miejscach mam problem z utrzymaniem makijażu w ryzach. Spisuje się wyśmienicie. Żałuję, że nie zaopatrzyłam się w kolejną buteleczkę w promocyjnej cenie.

  • Cena: ok. 50 zł (regularna, bez promocji)
  • Pojemność: 30 ml
  • Gdzie kupić: drogerie wszelakie

AA Skin Boost C+ Koncentrat 8%

Ten koncentrat to połączenie trzech rzeczy, które ubóstwiam w produktach do pielęgnacji twarzy: cudownego opakowania z pipetką, witaminy C i lekkiego serum.  W sieci zbiera mieszane opinie, jednak zadziwiająco u mnie się spisuje na medal. Stanowi idealne uzupełnienie do kremu hydrolipidowego z Lirene, o którym pisałam wyżej. AA Skin Boost stosuję wieczorem, przed nałożeniem kremu nawilżającego z IOSSI. Skin Boost bardzo szybko się wchłania. U mnie nie pozostawia lepkiej warstwy, po prostu idealnie wsiąka w skórę. Może to dlatego, że koncentrat dostarcza mi tego, czego potrzebuje moja skóra latem, czyli dobrego nawilżenia. Koncentrat lekko rozjaśnia skórę i bardzo dobrze radzi sobie z nowymi przebarwieniami. Niektóre nawet u mnie usunął. Dobrze wyrównuje kolor skóry i zwęża pory. Jest rewelacyjny na drobne wypryski, które czasem tłumnie lubią nawiedzić moje czoło. Jedyne, na co mogłabym tutaj ponarzekać to pipetka, która jest chyba trochę za krótka. Wątpię, abym była w stanie wyzerować ten produkt do ostatniej kropelki.

Aha! I jeszcze jedna sprawa: podczytując opinie w sieci dowiecie się, że produkt nie nadaje się pod makijaż. Spieszę z informacją, że u mnie tutaj też się sprawdził. Nie używam go tak na co dzień, ale parę razy nałożyłam go pod makijaż, aby sprawdzić, ile jest prawdy w „opiniach z sieci”. Cóż, u mnie wszystko jest w porządku, ale trzeba na tyle znać swoją cerę, aby wyczuć, w jaki sposób i co na nią nałożyć. AA Skin Boost działa u mnie troszkę jak baza pod pokład. W dniach, w których nakładałam go rano, używałam jedynie hydrolatu z aloesu. Potem aplikowałam AA Skin Boost, krem hydrolipidowy z Lirene, odczekiwałam 10 minut i na to nakładałam krem BB (w wersji lżejszej) lub podkład. Makijaż trzymał się bez zarzutów i nie ważył się.

  • Cena:  ok. 33 zł
  • Pojemność: 30 ml
  • Gdzie kupić: drogerie

NaturalME Olej macadamia

Trochę się natestowałam olejów i olejków. Nie z każdym się zaprzyjaźniłam. Inaczej rzecz ma się z olejem macadamia polskiego NaturalME, które w moim zestawieniu pojawia się po raz drugi.  Olej jest rafinowany, a na takim właśnie mi zależało „na lato”. Latem moja skóra się uwrażliwia i łatwo u mnie o uczulenie. Stąd bezpieczniej sięgać po wersje rafinowane, które również robią robotę, ale są „oczyszczone”, więc istnieje mniejsze prawdopodobieństwo uczulenia. Tak, wersje rafinowane mają trochę mniej substancji odżywczych, jednak w przypadku aplikacji na wrażliwą skórę, np. taką po kąpielach słonecznych, bezpieczeństwo jest dla mnie ważniejsze. 🙂 Olej z NaturalME spisuje się na medal jako wielofunkcyjny nawilżacz do ciała. Ma niezwykle urocze, wygodne i higieniczne opakowanie z pipetką (moje ulubione). W lipcu najczęściej zastępował mi balsam do ciała. Szybko się wchłania i dobrze nawilża. Idealny do spakowania w podróż jako „coś, co nawilża”.

  • Cena: ok. 17 zł (cena regularna, w promocji nawet za 10 zł)
  • Pojemność: 50 ml
  • Gdzie kupić: drogeria, np. Superfarm i sklepy internetowe

Max Factor Lash Crown, czarny tusz do rzęs

Mimo że mam w kosmetyczce zawsze jeden niezawodny tusz do rzęs (2000 calorie, również Max Factor), to od czasu do czasu lubię poszaleć z nowościami. Mam naturalnie długie rzęsy, dlatego też ciężko mnie zadowolić. Co więcej, często jest tak, że strzałem w dziesiątkę okazują się produkty, które dla wielu z Was okazały się klapą. Lash Crown to kolejny z takich produktów. Całą robotę tutaj robi ciekawa szczoteczka. Klasyczna, lekko podkręcona, została wzbogacona na końcu o małą „koronę”. Ten fragment idealnie rozdziela dolne rzęsy i pozwala na dokładne pomalowanie rzęs w wewnętrznych i zewnętrznych kącikach oka. Czerń jest porządnie czarna, jak to u Max Factora, a sam tusz nie osypuje się i nie odbija. Mogę nie robić makijażu, ale jedno pociągnięcie rzęs tym tuszem i czuję się umalowana.

  • Cena: ok. 50 zł (regularna, polecam dorwać w promocji)
  • Pojemność: 6,5 ml
  • Gdzie kupić:  drogerie

A jakie są Wasze hity kosmetyczne lipca? Podzielcie się nimi w komentarzach!

Follow my blog with Bloglovin