Paletę cieni Wibo Rhythm of Freedom kupiłam na rossmannowej promocji. Kupiłam oczywiście „oczami”, bo urzekły mnie nie tylko kolorystyka wnętrza, ale także, a może nawet przede wszystkim, opakowanie. Czy za nieco ponad czterdzieści złotych (lub lekko ponad 20 zł w promocyjnej cenie) można kupić dobrą, dobrze napigmentowaną paletę cieni? 

Zwykle nie kupuję w ciemno palet cieni, zwłaszcza, że na tych tańszych wielokrotnie się przejechałam. Cienie przecież mogą radośnie osypywać się już podczas aplikacji, im dalej w dzień, tym kolory na powiece bladną lub zwyczajnie brzydną. No ale, kobieta zmienną jest, a zawrotne 23 złote za paletę cieni (43 zł poza promocją) spowodowało, że stałam się całkiem zadowoloną z zakupu posiadaczką Rytmu wolności (brzmi to dużo gorzej w ojczystym języku, prawda?).

Dobre cienie do powiek za grosze. Paleta Wibo Rhythm of the Freedom

Na paletę składa się 14 cieni utrzymanych w odcieniach złota, brązu i fioletu. Wibo w jednej całkiem małej i poręcznej paletce, umieściło cienie matowe i brokatowe. W Rhythm of Freedom mamy aż 10 cieni matowych oraz 4 brokatowe, z mocnym błyskiem. Dobrane pigmenty i formuły cieni czynią z tej palety idealny produkt na wyjazdy krótkie i długie. Możemy stworzyć makijaż lekki, dzienny, niemal niewidoczny oraz mocne, ciężkie makijaże na wieczór.

Swatche i pigmentacja Wibo Rhythm of the Freedom

Rhythm of the Freedom trzyma w miarę równy poziom wszystkimi pigmentami z dwoma wyjątkami – jednym godnym pochwały, a drugim, cóż, obniżającym ogólne wrażenia z produktu. Poniżej znajdziecie moje wrażenie z aplikacji i zachowania każdego z cieni.

Peach dust – to cień otwierający paletę. Jaśniutki, matowy pigment, który kolorem i konsystencją przypomina skórę brzoskwini. Wyjątkowo trafna nazwa dla cienia, prawda? Peach dust zajmuje dwa sloty odpowiadające wielkością pozostałym cieniom. To bardzo dobry ruch. Nie wiem, jak to wygląda u Was, ale w moich paletach najszybciej zużywam właśnie takie jasne, matowe odcienie, które często służą mi za bazę do ujednolicenia koloru powieki. Tak też używam peach dust. Jeśli jednak lubicie jasne makijaże, peach dust sprawdzi się również jako solista – nadaje się do makeup no makeup i robi robotę koncertowo.

Copper gold – przyjemny, delikatny złoty pigment, którego intensywność można stopniować. Pierwszy z brokatowych cieni z tej palety i jednocześnie jeden z ulubionych kolorów. Stale gości w moich dziennych makijażach. Super rozświetla matowe mejkapy na powiekach, a w przypadku braków w kosmetyczne może robić za rozświetlacz.

Orange morning – tu również nazwa cienia trafia w kolorystyczne sedno. To zdecydowanie kolor przywodzący na myśl skórkę pomarańczy (i nie myślę tu o cellulicie!). Solidna pigmentacja już po pierwszym maźnięciu. Mój wiosenny ulubieniec na dolnej powiece.

Twilight – z tym cieniem polubiłam się najmniej, jednak nie oznacza to, że ie jest to dobry pigment. Brokatowy, jasnofioletowy wpadający w róż cień, a właściwie zbieranina mieniących się drobinek. Lubi się osypywać i jest dość ciężki w aplikacji. To typowy topper, cień do nakładania jako „top”, który fajnie dodaje błysku i wyrazu na oku. Na poniższych swatchach zobaczycie ten cień w wersji mnie satysfakcjonującej, czyli po kilku aplikacjach.

Choco star – czekoladowy, brokatowy pigment. Śliczny! Sprawdza się w duecie z innymi błyskotkami z palety, z matami, jak i solo. Kolejny mega napigmentowany cień, który można stopniować do znudzenia i za każdym razem uzyskać świetny efekt bardziej lub mniej mlecznej, brokatowej czekolady. Od biedy, podczas letnich wyjazdów, da radę jako nocne, brązujące rozświetlenie na ciele i twarzy.

Sovereign – cień-władca. Prawdziwy monarcha tej palety. Złoto i mocny błysk, do tego pigmentacja, która wzbudza zachwyt. Nie potrzebuję niczego więcej od złotego pigmentu, tu mam wszystko, czego szukam.

Hot chocolate – bardzo dobrej jakości cień utrzymany w odcieniu mlecznej czekolady. Kolor jak z Wedlowskiego sklepu. Bezproblemowa aplikacja i budowanie intensywności cienia.

Vintage – zimny, brudny, różowo-fioletowy pigment. Idealnie sprawdza się jako kolor przejściowy bądź na dolną powiekę. Ja akurat lubię rozcierać nim cienie na górnej powiece, zwłaszcza po połączeniu go z cieniem twilight.

Amethyst – matowy, przyjemnie fioletowy pigment. Służy mi cudownie, bo świetnie kontrastuje z moją brązową tęczówką. Ma „akurat” odcień, nie wyglądam z nim jakbym miała podbite oko, o co przy fioletach niezwykle łatwo. Idealny do wiosennych, radosnych mejkapów. Sprawdza się również na dolnej powiece, potrafi najgrzeczniejszemu makijażowi dodać pazura.

Pale orange – jak nazwa wskazuje, mamy do czynienia z bladopomarańczowym cieniem. Przy pierwszej aplikacji jest niemal niewidoczny, ale na swatchach poniżej możecie zerknąć, jak jest widoczny przy kilku aplikacjach. Lubię ten cień i chętnie wykorzystuję go solo na górnej powiece, dodaję kreskę eyelinerem, a na dolną powiekę kładę hot chocolate lub amethyst. I od razu jest weselej. 🙂

Sienna dust – ten cień kojarzy się  ze Sieną, ślicznym miasteczkiem Toskanii. Antyczne mury miasta mają właśnie taki kolor. Brąz z lekkim odcieniem czerwieni. Lubię łączyć ten solidny matowy cień z brokatowym sovereign lub orange morning.

Almond – cień migdałowy w każdym calu. Lubię go stopniować aż do mocnego brązu. Jednak jedna aplikacja może spokojnie zaspokoić potrzeby wielbicielek cieplutkich i subtelnych brązów. Współgra zawodowo zarówno z matami jak i brokatami z palety.

Sequoia – sekwoja to niezwykle wysokie, majestatyczne drzewo o pięknej, ciemnobrązowej korze. Cień przypomina mi czarną czekoladę do picia. Nie sposób się w nim nie zakochać. Robi makijaże wieczorowe i cudownie podkreśla dolną powiekę. Hit.

The night – czarny cień, który nie osypuje się, świetnie rozciera i blenduje. Nadaje się do smoky eyes, na dolną powiekę oraz jako szybka kreska na górną powiekę, gdy zabraknie eyelinera. Uniwersalny i przeze mnie uwielbiany.

Zdjęcia swatchy wykonałam celowo na zewnątrz, w pełnym świetle dziennym (około godziny 15:00), żebyście mogły zobaczyć, jak pięknie prezentują się te cienie.

Opakowanie Wibo Rhythm of Freedom

Opakowanie Rhythm of Freedom jest śliczne, welurowe ze złotymi zdobieniami. Prezentuje się bardzo dobrze, o ile… będziemy je regularnie czyścić. Niestety, podobnie jak przy welurowych Anastasia Beverly Hills tak i tutaj, w kolosalnie tańszej palecie, opakowanie nie należy do najłatwiejszych w utrzymaniu. Kurz i zabrudzenia lubią przylegać do weluru, a elegancka czerń szybko pokaże najmniejsze zabrudzenia. Tak czy siak, uwielbiam jej dotykać i jestem w stanie poświęcać jej kilka chwil tygodniowo na wypucowanie mojej ostatnio ulubionej palety do codziennego makijażu. Jeśli jednak nie macie ochoty na regularne czyszczenie opakowania, zalecam pozostawienie tekturowej nakładki, w którą będzie opakowana paleta.

Wibo Rhythm of Freedom – paleta warta każdej złotówki

Tak, zdecydowanie warto kupić tę paletę i to niekoniecznie w promocji. Nie rozczarowałam się ani jednym cieniem i myślę, że chętnie zużyję ją do ostatniego pigmentu. Jeśli jesteście ciekawe, jak prezentuje się makijaż wykonany przy użyciu cieni Rhythm of the Freedom, zerknijcie na mojego instagrama (foto poniżej). Na górnej powiece widzicie cienie amethyst, twilight, orange morning i copper gold. Przy łuku brwiowym mam cień peach dust i vintage. Na dolną powiekę nałożyłam pale orange, sovereign i odrobinkę sienna dust.

 

Wyświetl ten post na Instagramie.

 

Yay, to już maj! Ostatnie szaleństwa zakupowe w @rossmannpl zaowocowały przyjemnymi odkryciami makijażowymi i zapasem pewniaków na jakiś rok ? Co udało się Wam upolować? ___________________ Twarz: podkład @lorealmakeup true match, puder: @kosmetyki_aa Wings of color, puder sypki matujący ujednolicający kolor cery, baza: aa wings of color, baza pod podkład matująca Brwi: @makeuprevolutionpolska Pomada do brwi Oczy: paleta Rhythm of freedom, @wibopl, tusz do rzęs 2000 calorie @maxfactor Usta: @lorealmakeup błyszczyk w kremie, odcień 109 ___________________ #makijazwiosenny #tojuzmaj #wiosna #makijaz #makijazoka #cieniedopowiek #jasnakarnacja #muapl #makeupideas #beautyicons #beautyaddict #beautyinsta #fioletowy #beautybosses #beautytogo #beautybabe #beautynerd #gamergirl #zabawamakijazem #rossmannpolska #bloggerstyle #simplemakeup #beautygram #glowskin #skinlover #canon6d #vsco

Post udostępniony przez Ela Żywiczyńska (@jatutylkojem)

Skomentuj przez Facebooka!