Mimo iż na co dzień otacza mnie mnóstwo kosmetyków, w podróż zabieram ich relatywnie niewiele. Relatywnie, bo pewnie część z Was, po przeczytaniu tej notki stwierdzi, że nie wzięłaby nawet połowy. Zapraszam na w miarę szybki i przyjemny przegląd wakacyjnej kosmetyczki.

Zacznijmy od tego, że urlop czy jakikolwiek wyjazd, nie jest dla mnie dostatecznie dobrym powodem, aby porzucać sprawdzone produkty i drastycznie zmieniać sprawdzoną pielęgnację. Moja skóra nie jest pancerna, średnio akceptuje zmiany. Każdy wyjazd na dłużej niż dwie dobry to dla mojego organizmu taka mała bitwa. Nie jem wtedy co trzy godziny, zmienia się otoczenie, pogoda, czasem strefa klimatyczna. Tarczyca i błędnik, z którymi mam problemy, po prostu niezbyt dobrze znoszą takie przeboje.

Po prostu po kilku latach ograniczania pakowanych kosmetyków i korzystania ze złotych rad w „internetach” wypracowałam złoty środek, który pozwala mi na zachowanie ładnej skóry i dobrego samopoczucia. Bo skoro moje ciało źle znosi podróże, to przecież nie będę sobie jeszcze dokładać złego samopoczucia i wyprysków na twarzy spowodowanych tym, że nie spakowałam na wyjazd tego, co na co dzień gości i robi dobrze mojej skórze.

Mam kilka żelaznych zasad, które towarzyszą mi przy pakowaniu wakacyjnej kosmetyczki i myślę, że i Wam mogą ułatwić lub podsunąć kilka pomysłów.

Rozdzielam produkty na trzy kosmetyczki

Cały dobytek wakacyjny pakuję w trzy kosmetyczki. Najmniejsza jest zawsze przy mnie, w torebce. Są w niej ulubiona pomadka pielęgnacyjna, miniaturka pudru, woda termalna z filtrem, krem do rąk, lusterko, papierowy pilniczek do paznokci i mokre chusteczki. Pozostałe dwie kosmetyczki lądują w torbie z ciuchami. Dlaczego dwie? Bo rozdzielam produkty do makijażu od pielęgnacyjnych. Kiedyś tak nie robiłam i skruszona paleta oblepiła olejek, a rozlany olejek cudownie zniszczył puder. No, nie chcę takich sensacji.

Nie ufam żadnemu opakowaniu i produkty, które mogę uleć zniszczeniu dodatkowo zabezpieczam. Maziste produkty (oleje do ciała, kremy itp.) dodatkowo ładuję w woreczki, cenne cienie, bez których nie mogę żyć, owijam w folię bąbelkową.

Mam zapasy miniproduktów ulubionych kosmetyków i podróżne buteleczki

Tak, miniprodukty zazwyczaj są droższe (jeśli sprawdzicie cenę za kg czy litr produktu) od pełnowymiarowych produktów. Jednak jeśli chcecie zaoszczędzić miejsca w kosmetyczce (a chcecie, uwierzcie mi), to miniprodukty są tutaj idealnym rozwiązaniem. Jeśli macie krem do twarzy, którego używacie od zawsze, polujcie na okazje cenowe, w których możecie kupić jego miniwersję (lub dostać ją za darmo przy zakupie). W ten sposób zamiast ładować krem na dzień 50 ml, krem na noc 50 ml, żel do mycia twarzy 150 ml, pakuję w sumie 100 ml produktów. Jest lżej.

Kosmetyki, których akurat nie mam w wersji mini, przelewam do podróżnych pojemniczków. Robię tak zawsze z szamponem – nie lubię tych hotelowych, zwykle są kiepskiej jakości i puszą włosy. Podobny los spotyka także odżywkę do włosów.

Nigdy nie pakuję próbek kosmetyków na urlop!

Przyznajcie, ile z Was magazynuje próbki kosmetyków z myślą o tym, że na urlop pojedzie z samymi saszetkami? Myślimy wtedy, że przechytrzyłyśmy system, że wreszcie kosmetyczka będzie w wersji mini… Ile z Was przejechało się na takim myśleniu? Przykładowo: ja ostro pożałowałam kilka lat temu. Krem – próbka kompletnie nie przypasował skórze, żel do mycia twarzy szczypał, balsam nie nawilżał odpowiednio opalonej skóry. Dramat, skończyło się na tym, że poleciałam do drogerii i ostro przepłaciłam za kosmetyki, które moja skóra lubi.

Urlop to nie jest dobry czas na testowanie kosmetyków. Myślimy, że oszczędzamy, tymczasem takie eksperymenty mogą zwyczajnie pogorszyć stan skóry, portfela i samopoczucie. Próbki testujmy w domu, na spokojnie.

Stawiam na sprawdzone produkty wielofunkcyjne

I znów, słowo-klucz: sprawdzone produkty. Żeby było ciekawiej, nie piszę tutaj o produktach 2w1, milion w jednym i tak dalej. Często są to produkty, które po prostu dla mnie mają wiele zastosowań. Przykładowo w tym roku pakuję olejek regenerujący po opalaniu i zamierzam go używać jako olejku po opalaniu, balsamu do ciała i… oczyszczania twarzy. Dlaczego tak mogę zrobić? Ano dlatego, że ten olejek ma w pełni naturalny, dobry skład. Jest tutaj olej słonecznikowy, z marchwi , z nagietka i olej lniany. To wszystko, czysto i bezpiecznie.

Biorę też ze sobą mały olej rycynowy, który dodaję do olejku – powstanie świetna mieszanka do OCM. Sam olejek rycynowy posłuży mi także jako krem do stóp, maska do rąk na noc, serum na końcówki włosów, odżywka do rzęs i brwi (biorę czystą szczoteczkę po zużytym tuszu).

Do makijażu też mam coś wielofunkcyjnego. Jest to niedawno opisywany na blogu krem BB Missha M Perfect Cover. Kremik BB nawilża, wyrównuje koloryt skóry, tuszuje drobne niedoskonałości oraz zapewnia kompleksową ochronę słoneczną (UVA i UVB!). Mamy tutaj 3w1, chociaż ja akurat pod krem BB nakładam tak czy siak koncentrat nawilżający od Clinique.

Kolejnym produktem wielofunkcyjnym w mojej wyjazdowej kosmetyczce jest hydrolat szałwiowy. Stosuję go jako tonik do twarzy oraz spryskuję nim włosy rano i wieczorem. Szałwia ma działanie antybakteryjne i przeciwzapalne, łagodzi podrażnienia, zmiany trądzikowe i… spowalnia przetłuszczanie włosów.

Skóra również ma wakacje

Podczas urlopu nie przeprowadzam żadnych eksperymentów, nie jest na diecie, nie nakładam mocnego makijażu. Relaksuję umysł i ciało. Zamiast podkładu używam kremu BB od Misshy, rezygnuję z pomady do brwi na rzecz szczoteczki i nawilżam skórę jak nakręcona (również wodą termalną). Rezygnuje z ciężkich, zapachowych i sztucznie perfumowanych balsamów, które jasne, super pachną, ale mogą podrażniać skórę. Zamiast tego biorę ze sobą naturalny olejek, o którym już wspomniałam oraz żel siarczkowy Sulphur Zdrój. Więcej o nim, jak i o całej cudownej, polskiej marce, pisałam tutaj. Na wakacjach stawiam sobie za cel pić więcej wody niż zwykle. Traktuję to jako SPA dla ciała.

Mocna i sprawdzona ochrona słoneczna to podstawa

Nie wychodzę z hotelu bez nałożenia na całe ciało filtra mineralnego. Zwykle jest to sprawdzona Madra Sun 20, bo zapewnia ochronę przed promieniowaniem UVA i UVB. Na twarz kładę krem BB M Perfect Cover Missha, a w ciągu dnia chętnie spryskuję twarz mgiełką SVR Hydracid SPF15 Brume Eclat. Zabezpiecza skórę przed słońcem, zanieczyszczeniami i przy okazji przyjemnie nawilża. Siedzi w niej kwas hialuronowy i witamina C. No i pięknie, delikatnie pachnie!

Co zabiorę na wakacje? Lista kosmetyków

No dobrze, wymieniłam już co prawda kilka produktów, jednak i mnie i Wam chyba najbardziej pomoże pełna lista kosmetyków, które wylądują w moich kosmetyczkach. Listy podzieliłam na pielęgnację twarzy, ciała, włosów oraz makijaż.

Moja lista kosmetyków na wakacje: pielęgnacja twarzy

Olejek Botanicum + olej rycynowy  – rytuał OCM nawet na urlopie, bo wiem, że to robi dobrze mojej cerze.

Rękawica do demakijażu GLOV – również pakuję rękawicę do demakijażu. Szybko i jedynie przy u,życiu wody mogę zmyć makijaż. To opcja na leniwe lub wręcz odwrotnie, zbyt szalone wieczory. Kilka chwil i po makijażu. Naprawdę dobra opcja na wyjazdy!

Hydrolat szałwiowy – tym razem jedzie ze mną hydrolat z Bydgoskiej Wytwórni Mydła, jednak każdy czysty, szałwiowy hydrolat spisze się idealnie.

Clinique Moisture Surge, nawilżający koncentrat na dzień i na noc – uwielbiam stosować go latem. U mnie cudownie sprawdza się jako krem na noc i baza pod krem BB w dzień.

Clinique Moisture Surge Eye, żel pod oczy – do kompletu pakuję nowość, którą już miałam okazję przetestować. Fajnie nawilża, nie roluje się pod makijażem i chyba lekko zmniejsza imprezową opuchliznę pod oczami.

The Ordinary Hyaluronic Acid 2% + B5 – serum, które nakładam wieczorem, przed nawilżającym koncentratem, co trzeci dzień. To dodatkowe nawilżenie dla odwodnionej na urlopie cery.

SVR Hydracid SPF15 Brume Eclat – mgiełka do zadań specjalnych na upały. Używam nagminnie, szczęśliwie moja cera ją bardzo lubi.


Moja lista kosmetyków na wakacje: pielęgnacja włosów

Szampon Babydream (ten dla dzieci, tak, tak) – najlepiej dba o moje włosy. Delikatnie myje, a po rozczesaniu włosy pięknie, subtelnie pachną. Niestety troszkę plącze kosmki, więc niezbędna jest odżywka. Szampon oczywiście przelewam do podróżnej buteleczki, nie biorę pełnowymiarowego opakowania.

L’Oréal Professionnel Serié Expert Absolut Repair Gold Conditioner – biorę malutkie opakowanie jednej z ulubionych odżywek proteinowych. Na urlopie działa cuda, szybko podnosi włosy zmęczone morską wodą, ułatwia rozczesywanie i zapewnia nieskazitelną fryzurę.

Dodatkowo tutaj oczywiście lądują wspomniane wcześniej: olejek rycynowy na końcówki włosów oraz hydrolat szałwiowy.


Moja lista kosmetyków na wakacje: pielęgnacja ciała

Podstawę tutaj stanowi olejek po opalaniu Botanicum. Poza spełanianiem funkcji nawilżającej i kojącej po opalaniu, robi po prostu również za tłuściocha, balsam do ciała.

Skoncentrowany żel pod prysznic Yves Rocher – gości u mnie niezmiennie od dwóch lat. Są malutkie, ale piekielnie wydajne. Więcej o nich pisałam tutaj.

Za krem do stóp i dłoni robi mi olejek rycynowy, wymieniony już wielokrotnie olejek po opalaniu lub wersje pocketowe Mellicare.

Teraz coś mega ważnego, Kochane. Koniecznie, ale to koniecznie, spakujcie łagodny żel do higieny intymnej. Długo rezygnowałam z tego, jak wcześniej myślałam, nadbagażu, ale widzę, że zwyczajnie nie warto ryzykować infekcji. Na urlop zabieram ze sobą miniwersję żelu do higieny intymnej polskiej marki kosmetyków naturalnych DLA.


Makijaż na wakacjach. Moja lista kosmetyków do makijażu

No dobra, troszkę się ograniczam z ilością pakowanych rzeczy. Ale oczywiście muszę, absolutnie muszę wziąć ze sobą paletę do makijażu, najlepiej z jak najszerszym spectrum kolorystycznym.

The Balm Nude 'tude – moja ukochana paleta wyjazdowa. Są błyszczące, opalizujące cienie, ciepłe brązy i głęboka czerń, którą z łatwością można wyczarować wieczorowe makijaże. Paleta ma spore lusterko, więc spokojnie ułatwia urlopowe makijażowanie.

Za podkład podczas letnich wyjazdów robi wspomniana Missha M Perfect Cover w odcieniu 21. Puder urlopowy to z kolei niezastąpiony puder transparentny sypki AA Wings of Color. Świetnie wyrównuje kolor cery, delikatnie matuje i nie zapycha porów.

Tusz do rzęs Cat Lash Burberry – na wyjazdy biorę ten tusz, który aktualnie mam w użyciu. Niespecjalnie dbam o to, żeby był wodoodporny, bo na plażę się nie maluję, a letni deszcz średnio mnie przeraża.

Szminki i błyszczyki ograniczam do minimum. Tym razem jedzie ze mną jasny błyszczyk Max Factor Colour Elixir Gloss w odcieniu Lovely Candy.


 

Skomentuj przez Facebooka!